sobota, 23 marca 2019

Strażnicy Masery, wydanie zbiorcze T1 - recenzja

    Pierwotnie (ponad dwadzieścia lat temu) miałem okazję czytać 'Strażników Masery' po angielsku, głównie w odcinkach drukowanych w amerykańskiej edycji magazynu Heavy Metal. Jest to jedna z takich serii, która, w mojej opinii, głównie z uwagi na warstwę wizualną, powinna się ukazać już wiele lat temu na naszym rynku.

Przy okazji lektury tego właśnie numeru magazynu Heavy Metal dowiedziałem się o istnieniu serii "Strażnicy Masery".

    O ile mi wiadomo jest to pierwsze (poza obecnością w rzeczonym amerykańskim magazynie komiksowym, dostępnym do pewnego czasu w naszych Empikach) wydanie prac Masimiliano Frezzato na polskim rynku wydawniczym. Co ciekawe jest on raczej ilustratorem, niż twórcą komiksów a "Strażnicy" to jedyna (nie licząc kilku odrębnych, krótkich opowieści i historii 'Margot: Królowa nocy') seria komiksowa którą stworzył. I pomimo tego, że dorobek komiksowy tego autora nie jest zbyt wielki, seria "Strażnicy Masery" dziś uznawana jest za pozycję wybitną (a na pewno stanowi część kanonu komiksu włoskiego, bowiem Frezatto pochodzi, jak nie trudno zgadnąć na podstawie jego nazwiska, z Italii). Prace tego autora zwracają uwagę przede wszystkim wspomnianym już charakterystycznym, łatwo rozpoznawalnym, i miejscami urzekającym swą urodą, stylem graficznym. Cała omawiana tu seria składa się z ośmiu tomów fabularnych i szkicownika. Sześć pierwszych albumów stanowi zamkniętą całość i opowiada historię poszukiwań tajemniczej, zaginionej Wieży - tytułowej "Masery". Dwa pozostałe (zatytułowane "Młoda Królowa" i "Wielki Splendor") stanowią oddzielny cykl, przedstawiając wydarzenia rozgrywające się wiele lat wcześniej, a będące w bezpośrednim związku przyczynowo-skutkowym z tym co zostało opowiedziane w sześciu pozostałych tomach. Krótko mówiąc dwa ostatnie (najmłodsze) tomy stanowią prequel dla reszty opowieści.

Wygrzebana z otchłani Internetu okładka Szkicownika z wydania Heavy Metal. Niestety go nie posiadam ale może wydawnictwo Lain nas zaskoczy wydając i ten tom w ramach aktualnego zbiorczego wydania.

    Przechodząc do recenzji albumu, który jest głównym tematem tego artykułu to pierwszy, wydany niedawno u nas tom zbiorczy zawiera trzy kolejne epizody serii (oraz przewodnik po świecie i opis różnych jego aspektów jak miejsca, postacie czy artefakty). Zawartość tego albumu zbiorczego stawia pytanie: ile jeszcze będzie tomów wydania polskiego i co będą zawierały? Jeśli będzie to jeden tom, to na pewno będzie zawierał trzy kończące cykl albumy, ale co poza tym? Na przykład: co ze wspomnianym szkicownikiem, czy on także będzie wydany na naszym rynku? Jeśli tak, to czy będzie dołączony do wspomnianego drugiego tomu zbiorczego, czy raczej zostanie wydany zupełnie oddzielnie? A może, co wydaje mi się tak na prawdę najbardziej prawdopodobne, szkicownik zostanie zupełnie pominięty jako nie stanowiący integralnej części fabularnej opowieści i nie zostanie u nas wydany? W mojej opinii byłoby szkoda, gdyż materiały dodatkowe z rzeczonej publikacji stanowiłyby przysłowiową, "smakowitą wisienką" na kolekcjonerskim "torcie" niejednego czytelnika komiksów. Kolejna kwestia to dwa najmłodsze tomy serii, stanowiące wspomniany już oddzielny, drugi cykl. Czy one także wejdą w skład wydania zbiorczego? W moje opinii zapewne nie.

Obrazek, a może właściwie obraz, którego wycinki stały się źródłem okładki do polskiego wydania. Warto zaznaczyć, że okładki tomów 1 i 2 nie obejmą całej zawartości tego kolażu. Okładka drugiego tomu będzie "sięgać" mniej więcej do widocznego na obrazku drzewa.
    Ciekawą kwestią jest także to, na jakiej podstawie polskie wydanie zbiorcze zostało stworzone? Jest ono o tyle zasadne, że w Internecie jakoś nie widziałem wersji z takimi okładkami jakie zostały zaprezentowane u nas. Czy edycja ta została stworzona/zaadaptowana specjalnie dla naszego rodzimego wydania? Wygląda na to, że tak. Zapewne byliby w stanie odpowiedzieć na to pytanie w szczegółach tylko pracownicy Studia Lain. Kontynuując jeszcze wątek okładek, to ta "nasza" (z wydania standardowego) jest całkiem ładna, ale widać, że została ona zaadoptowana, że nie jest to stricte "cover art" leczy, jak widać "na załączonym obrazku" powyżej jest to raczej wycinek większego kolażu. Okładka ta różni się też znacznie stylem od tych, które otwierały pojedyncze albumy, wydawane na zachodzie. Można je zobaczyć (a dokładnie trzy z nich) jako miniaturki na tylnej stronie okładki tomu zbiorczego. W kontekście całej serii natomiast, łączą się one w jeden kolaż - tak jak pokazano to na jednym z poniższych obrazków w tym artykule. Dlaczego styl okładki z polskiego wydania zbiorczego jest inny? Wydaje mi się, że ten konkretny obrazek powstał znacznie później. Stąd, zapewne, ewolucja stylu w jakim tworzył artysta - ale to tylko spekulacje.

Okładka wydania specjalnego.

    Uważam też, że okładka "wydania specjalnego" jest również bardzo ciekawa, choć znacznie odmienna od tej standardowej. Widać na jej podstawie, że kreska Masimiliano Frezzato, którą prezentują jego szkice, jest wręcz wyśmienita. Kończąc wątek okładek, to udało mi się nabyć (choć przyznaję, że z trudem, i przez to mocno przepłacony) egzemplarz z rzeczoną edycją limitowaną okładki. Być może studio Lain jest zbyt małym wydawnictwem żeby lepiej zorganizować system sprzedaży a być może, intencjonalne, liczba egzemplarzy limitowanych była faktycznie bardzo niska. Problemy tego typu sugerują też, że z perspektywy czasu edycja specjalna może się okazać zyskowną inwestycją kapitałową (choć z drugiej strony nie zamierzam sprzedawać swojego egzemplarza).

Jedna ze stron pierwszego z trzech omawianych tomów. Wielki robo-pancerz wynurzający się z piasku. Nieprzytomna bohaterka zostaje odnaleziona.

    Kontynuując wątek "warsztatu" prezentowanego przez Frezzato to jest on zaiste mistrzem jeśli chodzi o 'charadesign' czyli tworzenie postaci (poszczególne kadry w albumach zawierają bowiem właśnie głównie postaci a znacznie rzadziej pejzaże). Dobrze, że opowieść została wydrukowana na kredowym papierze z nowoczesnym, doskonałym technicznie oddaniem kolorów. Jeśli jakość druku byłaby słaba, komiks wyglądałby "buro", ponieważ gama kolorów jest po pierwsze dosyć stonowana a po drugie w jakiś sposób ograniczona przez pewien dominujący schemat. Głównymi kolorami z palety używanej przez rysownika są bowiem niebieski, z zielenią i przygaszoną czerwienią (a dodatkowo wszystkie elementy i tak zazwyczaj wyglądają na 'przybrudzone'). Nieco zmienia się to po trzecim tomie, ale, aby nie "spojlerować" powiem tylko, że być może wrócę do tego tematu przy okazji recenzji kolejnego tomu wydania zbiorczego. Mam nadzieję, że zostanie on wydany jeszcze w tym roku ale na razie (03.2019) brak jest jeszcze informacji na ten temat.

Ustawione w rzędzie (tutaj niestety w dwóch) okładki poszczególnych tomów serii łączą się w jedną całość (na podstawie portfolio, którego okładka, z sygnaturą autora widnieje powyżej).


    Jeśli chodzi o fabułę, bo myślę, że o warstwie graficznej napisałem już dosyć, może nawet nadto się na niej koncentrując. Ale myślę, że to przez fakt, iż grafiki Frezatty są miejscami, zaiste urzekające. Może nie jest rzeczona fabuła jakoś szczególnie oryginalna w swych założeniach (zresztą jaka opowieść w dzisiejszych czasach jest). Trzeba natomiast powiedzieć, że, summa summarum,  udało się autorowi wykreować intrygujące uniwersum, wraz z jego niejasną przeszłością, bogactwem miejsc, artefaktów i całą galerią zapadających w pamięć postaci (i stworzeń). W ogólnych założeniach jest to opowieść z nurtu "postapo", jednak, wbrew pozorom, nie jest ponura i dołująca. Jest to raczej ciekawy swego rodzaju "miks" koncepcyjny: z jednej strony mamy tu opowieść SF, z drugiej po prostu historię przygodową w dziwnej, trochę bajkowej, trochę post-katastroficznej krainie, ze sporą dawką humoru. Trudno jest też jednoznacznie orzec, kto w tej opowieści jest głównym bohaterem? Najbliżej prawdy będzie chyba stwierdzenie, że bohaterami serii jest grupa towarzyszy których połączyło poszukiwanie tajemniczej, ukrytej wieży, tytułowej "Masery", której technologiczne tajemnice z przeszłości są, podobno, w stanie uchronić ich świat (oraz ich samych) przed ekstynkcją.

Podobnie jak w przypadku okładki wydania specjalnego także na przykładzie tej strony ze Szkicownika widać świetny warsztat Frezatty.

    Jak już zostało wcześniej częściowo powiedziane, sześć tomów opowieści łączy się w jedną historię, kontynuowaną przez wszystkie wspomniane epizody. Pierwsze trzy, zawarte w pierwszym tomie omawianego wydania zbiorczego skupiają się na zawiązaniu akcji, zapoznaniu z głównymi bohaterami i miejscami oraz (do pewnego momentu bezskutecznych) poszukiwaniach tajemniczej Masery. Poznajemy też świat Kolonii, nieliczne, rozrzucone zamieszkane lokacje a także dowiadujemy się dosyć sporo (w dużej mierze dzięki załączonemu na końcu tomu przewodnikowi) o życiu w Kolonii, jej ludzkich mieszkańcach, zwierzętach, roślinach, lokacjach czy pradawnej technologii z "Epoki Świetności", czyli sprzed katastrofy. Wspomniane wcześniej dwa zupełnie nowe tomy stanowiące prequel całej historii, są już narysowane przez zupełnie innego grafika i w mojej opinii warto je potraktować raczej jako ciekawostkę - po prostu, przez to, że odbiegają zarówno stylem graficznym jak i fabułą "in minus" w niemal każdym aspekcie od oryginalnej serii.

Fragment jednej z sennych, profetycznych wizji nawiedzających Erhę, jedną z głównych bohaterek opowieści.

    Wracając jednak do opowiadanej historii, której połowę zawierają albumy zebrane w omawianym tomie zbiorczym, to, w odróżnieniu do warstwy graficznej, moje spore zastrzeżenia budzi narracja która nie jest czysta (płynna) i łatwa do podążania za rozwojem wydarzeń. Np. kilka razy złapałem się na tym, że nie wiedziałem gdzie rozgrywa się akcja danego kadru i czy może właśnie nastąpił przeskok do innego wątku fabularnego? Podobnie ma się rzecz odnośnie bardzo małych kadrów, albo takich które prezentują zdarzenia przedstawione pod dziwnymi kątami. Często ciężko jest po prostu zinterpretować co (lub kogo) one prezentują, co dokładnie się w danym kadrze rozgrywa, jak zawartość danego obrazka popycha akcję do przodu, czy krócej i prościej: jakie konkretny kadr ma znaczenie dla opowieści?


     Trudno jednoznacznie orzec dla kogo jest dedykowana ta opowieść? Z jednej strony jest to trochę jak mityczna baśń, pełna "stworków" i "stworzonek" z drugiej jest, jak już się rzekło "pełnokrwista" opowieść z nurtu SF. Pojawia się tu też miejscami (choć sporadycznie) nagość. Więc zdecydowanie nie jest to bajka dla dzieci a raczej opowieść dla nastolatków i dorosłych. Jeśli chodzi o ocenę całościową, to seria zdecydowanie wyróżnia się graficznie choć i fabularnie jest całkiem nieźle. Historię czyta się przyjemnie (i szybko) a bohaterowie, miejsca i wydarzenia na długo mają szansę pozostać w pamięci czytelników. Podsumowując, muszę szczerze napisać, że z niecierpliwością czekam na następny tom zbiorczy, prezentujące kolejne albumy serii i mam nadzieję, że jego wydanie nastąpi jeszcze w bieżącym roku.

Wydawnictwo: Studio Lain
2/2019
Tytuł oryginalny: I custodi del Maser / Les Gardiens du Maser / Keepers of the Maser: Second Moon / Isle of Dwarves / Eye of the Sea
Wydawca oryginalny: Heavy Metal Magazine
Rok wydania oryginału: 1997 / 1998 / 1999
Liczba stron: 192
Format: 240x320 mm
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Druk: kolor
ISBN-13: 9788395058790
Wydanie: I
Cena z okładki: 84,90 zł

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz