Pierwotna wersja tego artykułu
powstała w pierwszym kwartale 2005r. i została opublikowana w
trzecim numerze magazynu Zeszyty Komiksowe (ZK), bodajże w marcu 2005r. Podczas prac nad
przeredagowaniem tekstu dowiedziałem się także, że ten
konkretny numer ZK został ostatnio, tj. w marcu 2014r., opublikowany ponownie (wygląda na to, że jest zainteresowanie takimi "antykami") przez wydawnictwo Centrala. Artykuł powstał na prośbę i z inicjatywy
redaktora naczelnego pisma, Michała „Błażeja” Błażejczyka,
z którym toczyłem również dosyć intensywną (i finalnie owocną)
dyskusję merytoryczną, zanim tekst otrzymał ostateczną formę w
jakiej znalazł się na łamach ZK. Tutaj przedstawiam artykuł ponownie
przeze mnie przeredagowany, z kilkoma poprawkami merytorycznymi,
wynikającymi głównie z innego sposobu patrzenia na niektóre zagadnienia z perspektywy czasu. W zamyśle, tworząc ten tekst ponad
dziewięć lat temu, staraliśmy się skupić na przełożenie się
feminizmu w poszczególnych dekadach XX w. (poczynając od lat 60.)
na przedstawianie postaci komiksowych bohaterek i ewolucji jakiej
podlegały. Główna konkluzja, którą wysnuliśmy podczas tworzenia
tekstu wraz z Błażejem była taka, że komiks, jako twór
przeznaczony głównie dla męskiego odbiorcy, zawiera nieco spaczony
obraz kobiety wyzwolonej. Taki wizerunek zawsze naznaczony jest "piętnem" fizycznej atrakcyjności danej kobiety - fizyczność ma zawsze większe znaczenie niż osobowość bohaterki - dziewczyna musi się przede wszystkim podobać i mimo postępującej emancypacji ten skostniały stereotyp nadal króluje w większości komiksowych produkcji także dziś.
Okładka wznowienia trzeciego numeru ZK (nie zmieniona względem pierwodruku) od wydawnictwa Centrala. |
Jak można łatwo zauważyć podczas
lektury niniejszego tekstu, materiałem „bazowym” do analizy
obecności feminizmu w komiksie były głównie serie z rynków
frankofońskich i częściowo z naszego rodzimego, polskiego.
Japońskie mangi a także opowieści graficzne z rynku brytyjskiego
czy amerykańskiego są tu właściwie wspomniane zaledwie
marginalnie. Inna kategoria to rzecz jasna komiksy erotyczne, tutaj
zupełnie nie wzięte pod uwagę. Powód jest prosty do
uzasadnienia - tam właściwie nigdy nic się nie zmienia, kobieta
zawsze pozostanie uległą zabawką do zaspokajania męskich potrzeb
i fantazji, feminizm nie ma do takich produkcji "wstępu".
Panu
Bogu świeczkę a diabłu ogarek czyli jak twórcy komiksów
rozumieją feminizm.
Na
naszych oczach dokonuje się ostateczne obalenie stereotypu, że
kobiety są płcią słabą. Kreowanym w zachowaniach społecznych
wzorcom równouprawnienia odpowiadają w wytworach kultury masowej (w
tym w komiksach) obrazy bohaterek niezależnych, ambitnych,
niezłomnie realizujących postawione przed nimi zadania. Niestety, w
opowieściach obrazkowych kobiety są wciąż nader często
traktowane bardzo przedmiotowo. Jeśli nawet stają się głównymi
bohaterkami tychże, to są zazwyczaj stawiane w typowo męskich
sytuacjach, a ich wygląd ma w pierwszej kolejności przyciągać
uwagę mężczyzn...
Okładka jednego z albumów serii o przygodach kosmicznej bohaterki rodem z Francji. |
POCZĄTKI
ZAMIESZANIA
W
latach 60. ubiegłego stulecia, rosnący wpływ ruchów
feministycznych znalazły swoje odbicie w rozmaitych utworach – w
tym również
w komiksach. Jako najbardziej chyba rozpoznawalny przykład można
przedstawić przygody Barbarelli,
heroiny będącej bohaterką komiksu stworzonego przez Jean-Claude’a
Foresta. Dzieło to doczekało się zresztą nawet hollywoodzkiej adaptacji filmowej
z Jane Fondą
w
roli głównej. Barbarella nie jest właściwie postacią, z którą
chciałyby się utożsamiać feministki, uosabia bowiem nazbyt
wyraźnie męskie fantazje. Jej przygody jednak wsączały do umysłów
widzów i czytelników obraz silnej i zaradnej kobiety, dobrze
wpisując się w swój czas i rosnące w tamtym okresie
zainteresowanie tematyką feminizmu. Można chyba także powiedzieć,
że Barbarella jest postacią, która uosabia typowe męskie
odczytanie postulatów feminizmu.
Już po okładce widać, że osobowość i charakter Annie to zdecydowanie nie były rzeczy pierwszoplanowe w historiach z udziałem tej bohaterki. |
Natomiast pewnego rodzaju
przeciwieństwem Barbarelli była seria o przygodach Little
Annie Fanny,
postaci
stworzonej przez Harvey'a
Kurtzmana i Willa Eldera. mniej więcej w tym samym czasie, co
bohaterka komiksów Foresta. Podobnie jak wiele kobiecych wizerunków
przed nią i po niej, Annie powstała właściwie tylko jako
ucieleśnienie męskich fantazji. Niby miała przestawiać sobą
obraz nowoczesnej, zaradnej dziewczyny, jednak prawda była taka, że
niemal wszystkie jej przygody skonstruowane były w taki sposób,
żeby ją wplątywać w coraz to nowe "erotyzowane" sytuacje, wiążące
się nierozerwalnie ze szczegółowym "eksponowaniem wdzięków" (przygody Annie przez długi czas były publikowane na łamach
magazynu Playboy).
POSTĘPUJĄCA
EMANCYPACJA
Yoko i sprzęt stereo z "najwyższej półki" - magnetofon szpulowy - czy ktoś jeszcze dziś pamięta takie wynalazki? |
Nieco
później, w latach 70., hasła głoszone przez feministki jeszcze
bardziej zyskały na znaczeniu. Znalazło to też odbicie w
interesującej nas dziedzinie sztuki użytkowej, czyli komiksie.
Można tu wymienić takie heroiny powołane do „życia” w tamtym
czasie, jak na przykład Yoko
Tsuno (bohaterkę
francuskiej serii autorstwa Rogera Leloup'e,
która, o ile wiem, jest nieznana na polskim rynku), czy Laurelinę,
będącą towarzyszką przygód temporalnego agenta, Valeriana
(rys. Jean-Claude Mézières, sc. Pierre Christin). Dzielna i
sympatyczna Yoko zawsze pozostawała postacią pierwszoplanową, natomiast
odnośnie drugiej z dziewczyn widać pewną ewolucję jej miejsca w
fabułach poszczególnych odcinków serii o przygodach
czasoprzestrzennych agentów. W początkowych albumach Laurelina,
pomimo swojej zaradności i błyskotliwości, jest często spychana
przez postać męskiego towarzysza, na dalszy plan i to on
pozostaje postacią dominującą, podejmującą kluczowe decyzje i
działania.
Jednak wraz z rozwojem cyklu rudowłosa bohaterka coraz
bardziej się usamodzielnia, stając się w niektórych odcinkach
postacią kluczową, niekiedy przejmującą nawet na siebie ciężar
samodzielnego wypełnienia misji. Obydwie dziewczyny walczą o prawa
swojej płci, bez kompleksów podejmując role przynależne
mężczyznom, stając się pełnoprawnymi uczestniczkami wydarzeń. Z drugiej strony, od postaci pokroju
Barbarelli różni je to, że są one osobami raczej uroczymi niż
seksownymi, nie obnoszą się ze swoimi wdziękami (choć czasami
rysownicy nie
unikają apetycznego przedstawienia ich kobiecych atrybutów).
Wspólnym mianownikiem wymienionych wyżej heroin jest promowanie
kobiety jako samodzielnej i niezależnej bohaterki. Inną łączącą
je cechą jest też to, że występowały one w typowo męskich
fabułach i grały typowo męskie role.
Dwójka nieustraszonych agentów temporalnych, Valerian i Laurelina. |
ZBĘDNI
MĘŻCZYŹNI?
W
kolejnym dziesięcioleciu, na kartach komiksów zagościły na
przykład takie postacie jak Pellisa,
główna bohaterka serii „W poszukiwaniu ptaka czasu” Regisa
Loisela i Serge'a Le Tendre’a. Innym przykładem jest Aria,
wojownicza piękność z komiksów Michela Weylanda, a także
wykreowana przez Franka Millera niezwyciężona wojowniczka, Elektra.
Co prawda, ponownie, wszystkie one zostały stworzone w pewnym
stopniu jako ucieleśnienia męskich fantazji, warto zauważyć, że
w dużej mierze udało im się jednak uniknąć „okowów”
społeczeństwa patriarchalnego, głównie dlatego, że same potrafiły zadbać o swoje sprawy, nie licząc na nikogo. Także na naszym rodzimym komiksowym
poletku nie zabrakło w owym czasie takich bohaterek. Mamy na
przykład kobietę imieniem Ais,
która w serii o tzw. bogach z kosmosu, autorstwa panów Mostowicza,
Górnego i Polcha, była dowódcą całej wyprawy: silna, energiczna,
zdecydowana, potrafiąca się sprzeciwić woli zwierzchnika
(Wielkiego Mózgu) czy wręcz pokrzyżować jego plany, jeśli uzna
to za konieczne. Była też Brenda
Lear, „córka
trzech ojców” – Parowskiego, Rodka i Polcha – która pomimo
tego, że stała nieco w cieniu Funky’ego Kovala, pozostawała
samodzielną agentką Universs, a nie „trofeum dla bohatera”,
uczepionym jego ramienia.
Okładka trzeciego tomu serii "Aria", albumu "Siódme wrota", wydanego także i u nas (i to dwukrotnie) przez wydawnictwa Sfera (1990r.) oraz Posiedlik, Raniowski i S-ka (2003) |
Także
w latach 90. znaleźć można sporo bohaterek, które z powodzeniem
stoją ramię w ramię z mężczyznami, albo nawet
doskonale
radzą
sobie bez nich. Mamy więc na przykład Victorię
Lenore
z „Drapieżców” (serii autorstwa panów Mariniego i Dufaux) –
panią oficer policji, która sama prowadzi tajemnicze śledztwo, a
niejaki inspektor Spiaggi,
jej współpracownik,
wygląda
przy niej jak nieistotny dodatek. Mamy Emilię
(bohaterkę serii wykreowanej przez Filipa Myszkowskiego)
– towarzyszkę
przygód Tanka i Profesora. Mamy wreszcie sympatyczną Nävis,
bohaterkę „Armady”, która bez facetów radzi sobie wręcz
wyśmienicie. Warto też wspomnieć o silnej kobiecej osobowości,
zamkniętej w cybernetycznym ciele, znanej jako Motoko
Kusanagi (głównej
bohaterce „Ghost in the shell” autorstwa Masamune
Shirow). Dobrze pamiętać i o
tym, że w przedostatnim odcinku „Kasty metabaronów”, heroicznej
sagi o kosmicznych najemnikach, wykreowanej przez Alexandro
Jodorowsky’ego i Juana Gimeneza, metabaronem (typem niezwyciężonego wojownika będącego wręcz synonimem męskości) była kobieta –
Aghora.
Skrajną
grupę postaci nowej generacji stanowią kobiety, które są
zarówno samodzielne jak i zaradne, na pewno jednak nie pasuje do
nich określenie "miłe" bądź "delikatne". Przykładem może tu być
główna bohaterka wydanego także i u nas komiksu „Pro”
(sc. Garth Ennis), będąca prostytutką, której życie nie szczędziło
najgorszego. Jest to postać zdecydowanie niepoprawna politycznie,
rzucająca obelgami skierowanymi do „całego męskiego rodu” i
nie tylko. Do tej grupy można by też zaliczyć główną bohaterkę
komiksowej serii „Tank
girl”
(stworzonej przez Alana
Martina i Jamiego Hewlett'a)
– zbzikowaną, prawie łysą indywidualistkę, jeżdżącą swoim
dziwacznym czołgiem i wiecznie szukającą rozróby. Co ciekawe,
mimo że bohaterki takie mają z pozoru odpychającą
powierzchowność, to i tak w pewnym stopniu budzą szczerą
sympatię, a nawet mogą się podobać a przede wszystkim zachowują
się tak jakby tego chciały feministki – są bowiem niezależne od
mężczyzn...
Navis. główna bohaterka serii "Armada" |
POZORY
MYLĄ
Wszystkich niezależnych komiksowych
bohaterek nie sposób rzecz jasna tutaj wymienić. Wspomnę jedynie o kilku postaciach które doskonale wpisują się w zagadnienie feminizmu na kartach komiksów. Mam tu na myśli przykład Aaricicę – żonę Thorgala Aegirssona, Minę Harker - z
Ligi niezwykłych dżentelmenów, Jill Bioskop – bohaterkę Trylogii Nikopola,
czy Cyann – protagonistkę cyklu autorstwa François
Bourgeon, żeby wymienić tylko te panie, które od razu przychodzą mi
na myśl. Jedak w artykule chodziło raczej o odzwierciedlania echa
feminizmu jako ideologii, która stała się w pewnym momencie obecna
w komiksie i, choć opornie, jednak ewoluowała na przestrzeni kilku
dekad także w ramach tego medium. Należy
jednak zauważyć, że mimo swoich przymiotów, wszystkie postacie
wymienione powyżej są w znacznym stopniu stworzone z myślą o
męskich odbiorcach i ewoluują w typowo męskich światach i
fabułach. Ich niezależność jest więc często tylko pozorna, nie
są bowiem w stanie
wyzwolić się ze wspomnianych już wcześniej „okowów
patriarchatu”, ucieleśnionego w oczekiwaniach czytelników i
idącym im na przeciw posunięciom marketingowym wydawców.
Produkt
musi być dopasowany do tego, czego
pragną odbiorcy. Takie dziewczyny muszą w większości przypadków
odpowiednio wyglądać, muszą się podobać. Walka kobiet o
równouprawnienie i akceptację społeczną przyniosła pewne
miarodajne rezultaty na polu popkultury. Nie można jednak zachłysnąć
się tym, że spora ilość kobiet trafiła na okładki komiksów i
została bohaterkami pierwszoplanowymi z prawdziwego zdarzenia. W
medium tym wciąż pokutuje mnóstwo stereotypów. Chociaż
zdarzają się pozycje (głównie pochodzące z wydawnictw nie
związanych z mainstream'em (np. "Blankets" albo "Ghost
World"), w których przedstawiane są obrazy kobiet takich, jakimi
faktycznie chciałyby je widzieć feministki, to wydaje się, że
zalew prawdziwie feministycznych bohaterek w mainstream'owych
komiksach raczej nam nie grozi.
Główna bohaterka brytyjskiej serii komiksowej "Tank girl" |