„Lektury są pożywką
dla wyobraźni. Poszerzają horyzonty i podsuwają pomysły do
dalszego przetworzenia. Podobnie jest z rysowaniem: im więcej
szkicujesz, tym łatwiej przychodzi ci tworzenie kolejnych postaci. A
jeśli często przebywasz w świecie wyobraźni, stajesz się
bardziej twórczy.” - Bernard Dumont.
Spotkaniem z autorem serii "Hugo", Bernardem Dumontem (na zdjęciu w środku), na MFKiG 2016. |
Tak więc po raz kolejny
pojechałem na MFKiG do Łodzi a jednym z powodów była chęć
uczestniczenia w spotkaniu z autorem komiksowej serii, będącej
jednym najfajniejszych wspomnień z dzieciństwa, jeśli chodzi o
obcowanie ze sztuką komiksu. Ta seria to "Hugo", autorstwa Bernarda (Bedu) Dumonta... Początek spotkania nieco się opóźnił,
bo Bedu niestrudzenie rozdawał autografy na płycie głównej Atlas Areny, oblegany przez fanów. W końcu
jednak na sali pojawił się przywitany gromkimi brawami długo
oczekiwany gość - niewysoki, trochę przygarbiony posiwiały pan z
brodą. Zazwyczaj opowieści które czytaliśmy kiedyś, w dzieciństwie,
mają w sobie, poprzez nasze wspomnienia, pewien czar, wydają nam
się niezwykłe, magiczne, wyjątkowe. Rzeczony czar zazwyczaj szybko
jednak pryska kiedy wiele lat później docieramy ponownie do danego
dzieła. Najczęściej opowieści które kiedyś zachwycały,
okazują się płytkie, infantylne, sztampowe czy wręcz
głupie (na przykład poprzez swój slapstikowy, żenujący tandetą
humor). Seria o przygodach rudego trubadura, Hugo, i jego towarzyszy,
jest jednym z chlubnych wyjątków. Przy ponownym spotkaniu,
z perspektywy dorosłej już osoby którą jestem, seria nadal
pozostaje wspaniałą opowieścią, łączącą w sobie cechy baśni
osadzonej w średniowieczu, zgrabnie splatającej wątki
pseudo-historyczne i fantastyczno-magiczne. Pełno w niej humoru,
który bawi po dziś dzień dużych i małych czytelników. Tym
bardziej cieszy fakt, że Egmont Polska zdecydował się na wydanie
zbiorczego wydania tej serii wraz z materiałami dodatkowymi,
zawartymi w tomie „Przewodnik po krainie fantazji”, któremu,
obok tematu spotkania z Bedu poświęcony będzie ten tekst.
W Średniowieczu trubadurom często towarzyszyły niedźwiedzie, choć zapewne nie tak sympatyczne jak miś Biscoto. |
Wracając jednak do
samego spotkania, to już wkrótce po jego rozpoczęciu okazało się,
że autor wspomnianej komiksowej serii, to przesympatyczny i skromny człowiek. Im
dłużej trwała sama prelekcja tym bardziej ja osobiście
uświadamiałem sobie, jak wiele z pogodnej i spokojnej osobowości
belgijskiego rysownika zostało przelane na karty jego komiksów.
Wkrótce dowiedzieliśmy się, że autor lubi Średniowiecze i że
zawsze go ono fascynowało. A także, że studiował różnego rodzaju materiały (książki, mapy, ryciny) o
tamtych wiekach i stąd chociażby wziął pomysł, przeniesiony na karty komiksu, że trubadurzy mieli ze sobą często tresowane
niedźwiedzie. Dowiedzieliśmy się też, że Narcyz, czyli małe latające stworzenie, będące personifikacją losu głównego bohatera, prawie na pewno
jest Włochem, a także, że autor lubi koty (stąd na przykład zabawne sceny z Biscotem i kotami, które go sobie upodobały i nieustannie chowały się pod jego ubraniem, chcąc z nim podróżować). Na pytanie o kolor
włosów głównego bohatera, Bedu odpowiedział, że to przez to, że
jego druga córka jest ruda. Dumont stwierdził też, że tak, na
początku lat 90. kiedy seria była wydawana w Polsce przez
wydawnictwo Orbita, docierały do niego sygnały o popularności
przygód wykreowanych przez niego bohaterów w kraju nad Wisłą, ale nie zdawał sobie sprawy, że
skala tejże popularności mogła być tak duża. Był jeszcze
bardziej zaskoczony, że po ponad ćwierćwieczu ta seria jest u nas, w Polsce, nadal
pamiętana i że dorośli dziś ludzie dziękują mu za stworzenie
opowieści, którą uwielbiali w dzieciństwie a dziś czytają ją swoim dzieciom. Autor powiedział
także, że nie ma szans na powrót przez niego do rysowania tej
serii, gdyż była ona tworzona niemal 30 lat temu a od tego czasu
jego warsztat bardzo się zmienił i nie potrafiłby wrócić do
stosowanej wtedy techniki...
Doskonałym
rozszerzeniem i uzupełnieniem informacji ze spotkania z autorem
okazał się wspominany jużalbum „Przewodnik po krainie fantazji”.
Został on zredagowany, podobnie jak wiele innych wydawnictw
poświęconych słynnym frankofońskim twórcom komiksowym, przez
wybitnego publicystę od lat związanego ze światem komiksu –
Patricka Gaumera. I tak „Przewodnik”, w formie wywiadu, opisuje
historię Barnarda Dumonta i tego jak z ekonomisty (którym jest z wykształcenia) stał się
pełnoprawnym rysownikiem komiksowym. Opowiada o jego pierwszych
seriach, jak „Les Gorilles at le roi dollar” (Goryle i bóg
dolar), „Ali Beber”, czy „P'tit Prof” (Profesorek). Jednak
głównym tematem tego albumu jest oczywiście seria "Hugo". Co ciekawe, pierwotnie
autor chciał stworzyć opowieść której bohaterami miały być
antropomorfizowane zwierzęta, jednak pomysł został odrzucony przez
szefostwo magazynu Tintin, jako, że serie ze zwierzęcymi bohaterami
nie najlepiej się wtedy sprzedawały. Właściwie właśnie dzięki
temu niepowodzeniu, skorzystała seria Hugo, której pierwszy album
„Zaklęcie w fasolę” zarys fabuły czerpie bezpośrednio z
nieopublikowanej opowieści o Picolo, długouchym króliku, żyjącym na średniowiecznym zamku i mającego w sobie wiele z późniejszych cech rudowłosego trubadura. W publikacji znalazła się też
bardzo ciekawa ale i smutna informacja. Mianowicie autor pracował nad kolejnym albumem serii, mającym nosić tytuł „Les
Signeurs des reves” (Władcy snów), który jednak nie został ukończony. Powstały już nawet szkice
kilku plansz oraz zarys fabuły, która miała też podobno dawać
punkty wyjścia dla kolejnych części serii. Niestety, z powodów
zmian w Le Lombard pod koniec lat 80. XXw., Bedu projekt zarzucił. Jak sam stwierdził w
wywiadzie zamieszczonym w "Przewodniku" po ponad trzydziestu latach nawet nie pamięta dokładnie, jak chciał poprowadzić fabułę opowieści, a szkoda...
W "Przewodniku" znalazły się
też wszystkie istniejące jedno i kilkustronicowe opowieści o
przygodach Hugo i jego przyjaciół, które ukazywały się
okazyjnie, głównie w belgijskiej i francuskiej edycji magazynu
Tintin i Hello Bede. Album zawiera także inne ciekawostki, jak
niepublikowane projekty okładek, rysunki i szkice, czy wreszcie
kilka sporych akapitów na temat planowanej animowanej ekranizacji
przygód rudego trubadura, która jednak, niestety, nie doszła do
skutku, choć zaczął już nawet powstawać pierwszy odcinek.
Ogólnie rzecz biorąc cały album jest zbiorem unikalnych
ciekawostek zarówno jeśli chodzi a samego Bernarda Dumonta i jego twórczość,
a serię Hugo w szczególności. Cieszę się, że Egmont postanowił
wydać zarówno wydanie zbiorcze samej serii o sympatycznym rudzielcu i jego przyjaciołach,
zawierające wszystkie pięć istniejących tomów z ich przygodami, jak i „Przewodnik po krainie fantazji”. Ciekawym zagadnieniem pozostaje, czy w wydaniu
francuski "Integral" zawierał także "Przewodnik" w
tym samym tomie (nie udało mi się tego ustalić)? Jeśli tak, to
dlaczego Egmont wydał je oddzielnie? Czy wydawnictwo sądziło, że
tom całościowy będzie za drogi, bądź za ciężki (dajmy na to
nieporęczny do czytaniu dziecku w łóżku do na dobranoc)? A może
chodziło bardziej o to, że uznano, iż "Przewodnik po krainie
fantazji" będzie pozycją mniej ciekawą, przeznaczoną do zakupu
przez fanów komiksu, natomiast przeciętna/przypadkowa osoba
kupująca wydanie zbiorcze może potencjalnie nie być zainteresowana
tego typu materiałami dodatkowymi? W mojej ocenie także
atrakcyjniej by to wyglądało, gdyby "Przewodnik po krainie
fantazji" miał inną okładkę inż wydanie zbiorcze. Ciężko
powiedzieć, czy nie było innego rysunku, który można by
wykorzystać? Warto też podkreślić, że francuskie wydanie
zbiorcze ukazało się zaledwie kilka miesięcy wcześniej (a
dokładnie w maju 2016r.). Być może szybkie wydanie u nas jest
związane z tym, że Egmont ma dobre kontakty/kontrakty z belgijską oficyną Le Lombard
(na przykład z tego powodu, że ta oficyna wydaje serię Thorgal). Jednak ponownie - to tylko dywagacje?
Podsumowując, jak
zostało to już częściowo powiedziane na początku artykułu
„Hugo” jest serią, która nic nie straciła przez lata ze
swojego uroku, miło do niej wrócić, nawet mi, dorosłemu
czytelnikowi, a jeśli chodzi o dzieci, to osobiście postawiłbym tą
komiksową serię, na „półce młodego czytelnika” tuż obok
przygód "Kubusia puchatka" czy "Małego księcia", aby do wszystkich tych
opowieści często, na zmianę, powracać.
Wydawnictwo: Egmont
10/2016
Liczba stron: 64
Format: 215x290 mm
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Druk: kolor
ISBN-13: 9788328118669
Wydanie: I
Cena z okładki: 59,99 zł
10/2016
Liczba stron: 64
Format: 215x290 mm
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Druk: kolor
ISBN-13: 9788328118669
Wydanie: I
Cena z okładki: 59,99 zł