Funky
Koval - Bez oddechu. Recenzja dźwiękowej adaptacji od studia Sound
Tropez.
Jakiś
czas temu dowiedziałem się, z Internetu rzecz jasna, że po udanych
akcjach promocyjnych z grami komputerowymi w bardzo korzystnych
cenach, w najpopularniejszym dyskoncie spożywczym w Polsce,
Biedronce, przyszedł czas na limitowaną sprzedaż dźwiękowych
adaptacji najsłynniejszych polskich komiksów, zrealizowanych przez
warszawskie studio Sound Tropez. Przyznaję, temat
nie dawał mi o sobie zapomnieć przez
parę dni (chociaż się przed tym broniłem) lecz w końcu, przy
kolejnych rutynowych zakupach w „Biedro”, wiedziony głównie
ciekawością, nabyłem dźwiękową adaptację albumu „Bez
oddechu” o przygodach Funky'ego Kovala. Jednym z decydujących
czynników była też promocyjna, naprawdę korzystna cena oferowanych
multimediów (19,99 PLN). Pomyślałem, że oszczędzę 10 PLN na samym
produkcie, a także kolejne kilka, a może nawet kilkanaście, w kwestii kosztów ewentualnej przesyłki. Poza tym nie musiałem czekać, towar miałem przecież od razu w ręku... Tak więc wróciłem do domu,
wrzuciłem płytkę do napędu komputera, i oto recenzja.
Okładka recenzowanej tutaj adaptacji dźwiękowej ze studia Sound Tropez. |
Ogólnie
mówiąc, to co dostajemy do ręki to ładna rzecz, szczególnie
kompaktowe pudełko, z ciekawą, choć nieco minimalistyczną, oprawą
graficzną zarówno na zewnątrz jak i wewnątrz. Cieszy też kupon
zniżkowy (20%) na zakupy w sklepie internetowym Sound Tropez oraz
kod na pobranie cyfrowej wersji słuchowiska (jeśli sobie tego
życzymy). Szkoda
tylko, że przeciwnie niż w przypadku dźwiękowej adaptacji
Thorgala, gdzie Grzegorz Rosiński namalował zupełnie nowy obrazek,
który został potem umieszczony na okładce dźwiękowej adaptacji jego komiksu, tutaj nie udało się tego
dokonać. Bogusław Polch, nie chciał, bądź nie mógł (pytanie czy w ogóle został o to poproszony?) stworzyć
nowej grafiki, która niewątpliwie jeszcze bardziej uatrakcyjniłaby ten produkt.
Fabuła
dźwiękowej adaptacji przygód jednego z najsłynniejszych polskich
bohaterów komiksowych jest bardzo zbieżna z tym, co czytelnik może
znać z papierowej wersji albumu „Bez oddechu”. Nie jest to
jednak adaptacja jeden do jednego. Już na wstępie pojawia się
bowiem zupełnie nowa scena i postacie, które nadają kontekst całemu
słuchowisku. Wspominane
nowe osoby to mężczyzna i kobieta
(śledczy Jones i pani Prokurator Preston) z którymi Koval rozmawia,
a może raczej zeznaje, retrospektywnie przedstawiając im swoją
historię. Dopiero po zawiązaniu w ten sposób akcji zapoznajemy się
z poszczególnymi epizodami przygód naszego bohatera, tak jak to miało
miejsce w komiksie. I tak pierwszym wątkiem jest oczywiście
zaangażowanie Funky'ego przez wysokiego stopniem oficera policji, niejakiego Lensky'ego,
do ochrony przesyłki na kosmicznym transportowcu SNAOK. Potem mamy
aferę z temporystami, podczas wyborów Miss Universum, w wyniku
której Funky poznaje Lilly Rye. Następnie sprawę z Aferą
Zodiakalną a zaraz potem wyprawę asów agencji Universe (Koval,
Lear, Barley) na Denebolę i zainscenizowany tam na prędce konflikt
zbrojny na skalę planetarną, z udziałem generała Gretza, super
mordercy Rhotaxa i zastępu innych podejrzanych indywiduów,
będących na usługach wrogiej agencji, Stellar Fox. Wkrótce dzielni
pracownicy agencji Universe i ich sojusznicy, w tym także Droll Yarps Dritt Adr Atta, muszą wraz
z niespodziewanie przybyłym komandorem Dupree i jego ludźmi pospiesznie zorganizować ewakuację planety. Jednak na tym wątku, przeciwnie niż w przypadku komiksu, nie kończy się cyfrowa adaptacja. Końcowym "akordem" jest tu bowiem kolejna rozmowa Kovala ze śledczymi, która tak na prawdę zapowiada kontynuację adaptacji dźwiękowej. Warto też wspomnieć, że Afera Zodiakalna została tylko streszczona w ramach
omawianego słuchowiska, w formie monologu głównego bohatera a szkoda.
Brakuje też długiej i wnoszącej wiele do kontekstu wydarzeń na
DB4 rozmowy naczelnika agencji Universe, Josepha Perrisa, z senatorem
Boberem.
Ponieważ
jest to adaptacja dźwiękowa, zdecydowanie wypadałoby napisać
chociaż kilka słów o realizacji technicznej przedsięwzięcia.
Zacznijmy od tego, że jakoś nie pasują mi głosy Funky'ego Kovala
i Paula Barleya, ale może to kwestia gustu, nie wiem. Co do
pierwszego z bohaterów, moim zdaniem Eryk Lubos brzmi w tej roli
trochę jak młody cwaniaczek z osiedla a nie doświadczony żołnierz z elitarnej jednostki A.S.F (Air Star Force, czyli w wolnym
tłumaczeniu Sił Powietrzno-Gwiezdnych). Paul Barley (którego głosem jest Zbigniew Konopka) ma z kolei głos
starego, nieco zniedołężniałego mężczyzny a tymczasem w
oryginale bohater ten był osobą bardzo energiczną, facetem w
sile wieku, i uprawiał sztuki walki. Kolejna sprawa to głos Brendy
Lear. Owszem, Anna Dereszowska bardzo dobrze sprawdza się w roli
głosu seksownej i inteligentnej kobiety, sęk w tym, że jej głos
jest jak dla mnie zbyt charakterystyczny, co nie
zostawia miejsca dla wyobraźni. Po prostu, kiedy słyszę wypowiadane przez nią kwestie,
od razu widzę Annę Dereszowską a nie Brendę Lear. Co ciekawe
Maria Seweryn, która jest przecież także znana, a w
omawianej adaptacji dźwiękowej wciela się w rolę pani Prokurator
Preston, zupełnie nie wywołuje podobnego efektu, można by rzec –
jest neutralna w swojej dźwiękowej kreacji.
Bardzo ciekawiło mnie też jak zostanie dobrany do słuchowiska głos Drolla, dziwacznie wyglądającego, małego, lecz jednocześnie niezwykle inteligentnego i niebezpiecznego przedstawiciela obcej, kosmicznej rasy? W mojej ocenie autorzy adaptacji poradzili sobie z tym zadaniem całkiem dobrze. Jest to trochę skrzekliwy, nie brzmiący jak ludzki głos. W zasadzie właśnie czegoś takiego się spodziewałem. Podsumowując kwestię „voice talent'ów” (jak określa się po angielsku aktorów podkładających głosy postaci) zebrane powyżej uwagi, to oczywiście rzecz jak najbardziej subiektywna i inni słuchacze mogą odbierać to zupełnie inaczej. Jest jeszcze jedna kwestia, związana z warstwą dźwiękową tej adaptacji a mianowicie temat muzyki i efektów dźwiękowych, okraszających słuchowisko. W sumie do wszelkiego rodzaju obrazujących odgłosów nie mam właściwie zastrzeżeń, jednak zastanawiam się trochę nad kwestią muzyki stworzonej przez Audio River. Z jednej strony te syntetyczne, elektroniczne dźwięki dobrze komponują się z klimatem SF, w którym osadzona jest opowieść, jednak osobiście „uszami wyobraźni” słyszałbym tam raczej coś podobnego do tworzonej na analogowych syntezatorach muzyki Marka Bilińskiego lub J.M. Jarre'a. Lecz, ponownie, jest to prawdopodobnie tylko kwestia gustu i inny słuchacz może zupełnie inaczej odebrać warstwę muzyczną tej adaptacji.
Bardzo ciekawiło mnie też jak zostanie dobrany do słuchowiska głos Drolla, dziwacznie wyglądającego, małego, lecz jednocześnie niezwykle inteligentnego i niebezpiecznego przedstawiciela obcej, kosmicznej rasy? W mojej ocenie autorzy adaptacji poradzili sobie z tym zadaniem całkiem dobrze. Jest to trochę skrzekliwy, nie brzmiący jak ludzki głos. W zasadzie właśnie czegoś takiego się spodziewałem. Podsumowując kwestię „voice talent'ów” (jak określa się po angielsku aktorów podkładających głosy postaci) zebrane powyżej uwagi, to oczywiście rzecz jak najbardziej subiektywna i inni słuchacze mogą odbierać to zupełnie inaczej. Jest jeszcze jedna kwestia, związana z warstwą dźwiękową tej adaptacji a mianowicie temat muzyki i efektów dźwiękowych, okraszających słuchowisko. W sumie do wszelkiego rodzaju obrazujących odgłosów nie mam właściwie zastrzeżeń, jednak zastanawiam się trochę nad kwestią muzyki stworzonej przez Audio River. Z jednej strony te syntetyczne, elektroniczne dźwięki dobrze komponują się z klimatem SF, w którym osadzona jest opowieść, jednak osobiście „uszami wyobraźni” słyszałbym tam raczej coś podobnego do tworzonej na analogowych syntezatorach muzyki Marka Bilińskiego lub J.M. Jarre'a. Lecz, ponownie, jest to prawdopodobnie tylko kwestia gustu i inny słuchacz może zupełnie inaczej odebrać warstwę muzyczną tej adaptacji.
Pomimo
wcześniejszego rozgłosu i chyba także sukcesu komercyjnego, jakie
przyniosły studiu Sound Tropez dźwiękowe adaptacje komiksów z
serii „Walking death” a także „Thorgal” nadal ciężko mi
ocenić sam pomysł tworzenia takiej dźwiękowej adaptacji. Z jednej
strony, tak jak opisują swój produkt sami twórcy: „Za
sprawą słuchowiska, obrazy zaszczepione w pamięci wszystkich
miłośników fantastyki mogą ożyć ponownie, tym razem w wyobraźni
napędzanej dźwiękiem” - niewątpliwie jest to prawda. Z drugiej
jednak dla mnie osobiście komiks pozostaje medium przede wszystkim
wizualnym i taka adaptacja wydaje mi się czymś nienaturalnym.
Ciekawie jest tego posłuchać jednak nie jest to pełen substytut,
który mógłby zastąpić oryginał. Ciekawą kwestią jest też to,
jak odbierałaby to słuchowisko osoba w ogóle nie znająca
oryginału? Sądzę, że takiego słuchacza dźwiękowa adaptacja jest w
stanie zachęcić do zapoznania się z pierwowzorem. Można
powiedzieć, że poprzez słuchowisko opowieść nabrała nowego
wymiaru (Koval przemówił), jednak zatraciła też trochę z cech oryginału, na
przykład nawiązania polityczne. Niestety, w formie medialnej jaką
jest słuchowisko, raczej niemożliwe było zawarcie wielu nawiązań
do sytuacji politycznej w PRL, które zawierał w warstwie graficznej
komiks.
Zapewne za jakiś czas Sound Tropez (jak sugeruje zresztą końcówka omawianego słuchowiska) pokusi się o realizację w tej samej formie kolejnych części przygód Kovala. Mam wrażenie, że realizacja dźwiękowa następnego tomu "Sam przeciw wszystkim", może być znacznie bardziej skomplikowana. Album zawiera bowiem natłok różnorakich wydarzeń, miejsc i postaci znacznie gęściej "upakowanych" na stronach komiksu niż w przypadku pierwszego tomu. Myślę, że w porównaniu do tego, realizacja dźwiękowa trzeciej części "Wbrew sobie", może być już natomiast dużo łatwiejsza. Najbardziej jednak w sumie interesuje mnie, jak uda im się zrealizować ostatnią część cyklu "Wrogie przejęcie", którą ciężko się czyta, bo jest chaotyczna i niespójna fabularnie. Podsumowując, to odnośnie omawianej tutaj adaptacji "Bez oddechu" w mojej ocenie jest to produkcja ciekawa i warta poświęconego na nią czasu. Więc jeśli kolejne tomy opowieści o przygodach Funky'ego Kovala zostaną zrealizowane w tej samej formie to na pewno, chociażby z ciekawości, będę się chciał z nimi zapoznać. Ja osobiście odbieram to słuchowisko jako ciekawostkę, pewnego rodzaju gratkę kolekcjonerską, która zdecydowanie cieszy.
Zapewne za jakiś czas Sound Tropez (jak sugeruje zresztą końcówka omawianego słuchowiska) pokusi się o realizację w tej samej formie kolejnych części przygód Kovala. Mam wrażenie, że realizacja dźwiękowa następnego tomu "Sam przeciw wszystkim", może być znacznie bardziej skomplikowana. Album zawiera bowiem natłok różnorakich wydarzeń, miejsc i postaci znacznie gęściej "upakowanych" na stronach komiksu niż w przypadku pierwszego tomu. Myślę, że w porównaniu do tego, realizacja dźwiękowa trzeciej części "Wbrew sobie", może być już natomiast dużo łatwiejsza. Najbardziej jednak w sumie interesuje mnie, jak uda im się zrealizować ostatnią część cyklu "Wrogie przejęcie", którą ciężko się czyta, bo jest chaotyczna i niespójna fabularnie. Podsumowując, to odnośnie omawianej tutaj adaptacji "Bez oddechu" w mojej ocenie jest to produkcja ciekawa i warta poświęconego na nią czasu. Więc jeśli kolejne tomy opowieści o przygodach Funky'ego Kovala zostaną zrealizowane w tej samej formie to na pewno, chociażby z ciekawości, będę się chciał z nimi zapoznać. Ja osobiście odbieram to słuchowisko jako ciekawostkę, pewnego rodzaju gratkę kolekcjonerską, która zdecydowanie cieszy.
P.S.
Jedna, choć przyznaję mała, rzecz wydaje mi się błędnie
zinterpretowana przez twórców słuchowiska. Chodzi mi mianowicie o
nazwy kodowe baz na Deneboli np. tej, w której rezydowali przeprowadzający
eksperymenty z super bronię naukowcy Toth i Conti. Otóż w
adaptacji Sound Tropez, ich baza ma kod „Delta 2” a tymczasem w
mojej ocenie powinno być „A 2”. Dlaczego? Otóż, Bogusław
Polch umieszczał często w swoich pracach literę „A”
wystylizowaną na znak trójkąta „delta”, jak chociażby w
komiksach o przygodach Ais i innych przybyszów z planety Des i tak
samo było z liternictwem w komiksach o przygodach Funky'ego Kovala.
Może to tylko nieistotny szczegół ale ja, jako zagorzały fan
uważam to za błąd merytoryczny :)