niedziela, 19 kwietnia 2015

Po niemal półrocznej przerwie kolejny tekst właśnie ujrzał światło dzienne! Droga z 'szuflady' (a tak na prawdę dysku komputera) na blog jest czasem długa (głównie przez brak czasu a może i trochę motywacji) lecz myślę, że co pewien czas coś będzie się 'krystalizowało', żeby finalnie wylądować tutaj, blog nie umrze...

Travis Charest we własnej, uśmiechniętej osobie.
    Rzadko zdarza mi się pisać o autorach spoza Europy. Dodatkowo komiksowy dorobek bohatera dzisiejszego artykułu nie jest zbyt bogaty i dużą jego część stanowią okładki oraz grafiki typu pin-up. A jednak okazja (czy raczej osoba) jest w pewnym stopniu wyjątkowa, bowiem prace Travisa Charesta zwróciły kiedyś moją uwagę i, przyznaję, zrobiły naprawdę niezłe wrażenie. Grafiki tego artysty przykuły moją uwagę poziomem szczegółowości, kunsztownością i poziomem 'stechnizowania'. Bardzo lubię kiedy rysunki są dopracowane, czy wręcz pieczołowicie cyzelowane i takie właśnie są prace Charesta!

Okładka  albumów serii 'Wildcats', jednej z ważniejszych w dorobku artysty.

    Zacznijmy jednak od notki biograficznej. Otóż Travis Charest urodził się 02.02.1969 r. w Leduc, w prowincji Alberta w Kanadzie. Aktualnie jednak (prawdopodobnie ze względu na współpracę z amerykańskimi wydawcami) rezyduje w USA, a dokładnie w San Mateo, w stanie Kalifornia. Myślę, że przeciętnemu polskiemu czytelnikowi niewiele mówi to nazwisko a jednak w USA Charest jest grafikiem dosyć znanym. Pracuje głównie (jak to już zostało częściowo powiedziane wcześniej) jako ilustrator i cover artist. Tworzył dla tuzów komiksowego rynku amerykańskiego jak choćby Marvel, Wildstorm/DC czy Darkhorse/Image. Jest grafiki pojawiały się na okładkach takich serii jak np.: 'Darkstars', 'Wild C.A.T.s', 'Star Wars' czy 'X-men: The golden age' (choć to tylko drobny wycinek portfolio artysty). Jednak na tych seriach nie będę się skupiał, gdyż komiksowy rynek amerykański zdecydowanie nie jest moją domeną.

Zdjęcia papierowego wydania 'kosmicznej dziewczyny'. Uwagę zwraca nietypowy format.
    Twórcą stricte-komiksowym jest Charest można powiedzieć trochę 'z doskoku'. Jego autorską serią jest chyba tylko 'Spacegirl'. Opowieść ta była początkowo publikowana w postaci darmowych 'pasków' na grupie MSN artysty w Internecie. Finalnie historia została wydana na papierze w małym nakładzie jako HC (Hard Cover) w 2008r, przez małą oficynę Big Wow Art. Zawierał 56 pierwszych odcinków tej opowieści graficznej. Nadal, co jakiś czas, Travis publikuje kolejne krótkie epizody z udziałem swojej komiksowej heroiny. Pod względem fabularnym seria nie jest właściwie niczym szczególnym, ot takie tam heroic SF, jednak dobitnie prezentuje dokładny, niezwykle szczegółowy i realistyczny styl tworzenia Charesta. Do jego własnej twórczości należy też Sketchbook, wydany w 2013r. w nakładzie ok. 1500 sztuk. Zawierał on grafiki i szkice artysty.

Okładka polskiego wydania 'Broni Metabarona', Egmont 2009r. Grafika jest oczywiście autorstwa Travisa Charesta.

    Głównym powodem mojego zainteresowania postacią tego artysty stał się jednak tzw. 'Projekt Dreamshifters' – epizod europejski w twórczości Charesta. Współpraca została zainicjowana przy pomocy Humanoides Publishing (czyli amerykańskiego odłamu słynnego wydawnictwa Les Humanoïdes Associés) jako pośrednika. Dzięki temu Travis został zaangażowany jako ilustrator do projektu Alejandro Jodorowsky'ego, dotyczącego sagi o rodzie Metabaronów. Album ten ujrzał u nas światło dzienne we wrześniu 2009r. (we Francji ok. rok wcześniej). Dla temu angażowi Kanadyjczyk przeniósł się nawet na jakiś czas do Paryża. Niestety, finalnie Charest narysował jedynie 29 z 48 plansz albumu a szkoda. Na podstawie szczątkowych informacji wyszukanych w Internecie, projekt upadł w tej formie (z Travisem jako rysownikiem) ze względu na powolny postęp prac... Nie udało mi się jednak jednoznacznie ustalić, czy wina leżała po stronie scenarzysty czy grafika a może warunków współpracy jako takich? W każdym razie resztę plansz narysował Zoran Janjetov, współpracujący wcześniej z Jodo przy 'odpryskach' serii 'Incal' ('Technokapłani', 'Przed Incalem'). Pod względem scenariuszowym album to kolejne przygody Bezimiennego, ostatniego żyjącego wojownika z rodu Castaków, który musi poznać tajemnice wszechświata i wykonać cztery niezwykle ważne misje. Finał każdej z nich ma mu oddać do rąk kolejną cudowną broń (taka sztampa a'la Jodorowsky)...

Polecam powiększenie! To jest właśnie to, co przykuło moją uwagę do twórczości Charesta - więcej albumów na takim poziomie graficznym!

    Jednak rzecz która nas najbardziej interesuje w tym miejscu to warstwa graficzna. Otóż wyraźnie widać, jak znacząco odbiegają od siebie dwie części albumu stworzone przez dwóch różnych autorów (Charesta i Janjetova). Cóż, powiedzmy wprost, chciałbym, aby całość albumu została zilustrowana prze Kanadyjskiego artystę! Charest świetnie wpasował się w klimat opowieści. W mojej ocenie strony przez niego narysowane są wybitne pod wieloma względami. Mam tu na myśli zarówno kadrowanie, niezwykle dynamiczne i pomysłowe, bez stałego układu plansz (co także bardzo mi się podoba) jak i postaci (ze szczególnym uwzględnieniem ekspresji mimik twarzy). Mówię tu także o niezwykle szczegółowych i pięknych projektach technicznych (bronie, pojazdy). Całości dopełnia jeszcze jedna rzeczy, która niezwykle przykuwa uwagę. Chodzi mi mianowicie o operowanie przez artystę kolorem, jako środkiem wyrazu. Niezwykle nasycone, miejscami jaskrawe (a miejscami brudne) barwy, znakomicie podkreślają i budują ciężki, brutalny i krwawy nastrój opowieści. W tym albumie po prostu fabuła zeszła na drugi plan (mogłaby być właściwie dowolnie banalna i sztampowa). Jednak dzięki oprawie graficznej Charesta historię chłonie się głównie wizualnie i dochodzę do wniosku, że właśnie to jest clue całej sprawy, powód dla którego zdecydowałem się napisać ten tekst. W samej rzeczy miał się on stać pochwałą kunsztu kanadyjskiego artysty! Co ciekawe, jak pisze sam autor na swoim blogu, część oryginalnych plansz z 'Broni Metabarona' została zagubiona (a może skradziona) z paryskiego oddziału wydawnictwa Les Humanoides i Charest nadal ich poszukuje jako swojej własności...

Jeszcze jedna z plansz 'Broni Metabarona'.
    Osobiście chciałbym, że Charest nawiązał jeszcze kiedyś współpracę z europejskimi wydawcami i zaangażował się w rysowanie innej opowieści graficznej ze 'starego kontynentu'. Jeśli tak się nie stanie to mam nadzieję, że będzie kontynuował prace nad własnymi projektami (np. kontynuacją 'Spacegirl') najlepiej w tym pięknym, super-technicznym, szczegółowym stylu, w jakim zaprezentował się przy okazji ilustrowaniu przygód Metabarona. To naprawdę nie jest takie oczywiste i powszechnie spotykane, że komiksowe plansze są tak niezwykle precyzyjnie i kunsztownie skonstruowane. Dlatego właśnie Travis Charest zasługuje na tego typu tekst i pochwałę swojej twórczości.

Bezimienny - ostatni z Metabaronów w ujęciu Travisa Charesta!



Źródła: