Po niemal półrocznej przerwie kolejny tekst właśnie ujrzał światło
dzienne! Droga z 'szuflady' (a tak na prawdę dysku komputera) na
blog jest czasem długa (głównie przez brak czasu a może i trochę
motywacji) lecz myślę, że co pewien czas coś będzie się
'krystalizowało', żeby finalnie wylądować tutaj, blog nie
umrze...
Travis Charest we własnej, uśmiechniętej osobie. |
Rzadko
zdarza mi się pisać o autorach spoza Europy. Dodatkowo
komiksowy dorobek bohatera dzisiejszego artykułu nie jest zbyt
bogaty i dużą jego część stanowią okładki oraz grafiki typu
pin-up. A jednak okazja (czy raczej osoba) jest w pewnym stopniu
wyjątkowa, bowiem prace Travisa Charesta zwróciły kiedyś moją
uwagę i, przyznaję, zrobiły naprawdę niezłe
wrażenie. Grafiki tego artysty przykuły moją uwagę poziomem
szczegółowości, kunsztownością i poziomem 'stechnizowania'. Bardzo lubię
kiedy rysunki są dopracowane, czy wręcz pieczołowicie cyzelowane i
takie właśnie są prace Charesta!
Okładka albumów serii 'Wildcats', jednej z ważniejszych w dorobku artysty. |
Zacznijmy jednak od notki biograficznej. Otóż Travis Charest urodził się 02.02.1969 r. w Leduc, w prowincji Alberta w Kanadzie. Aktualnie jednak (prawdopodobnie ze względu na współpracę z amerykańskimi wydawcami) rezyduje w USA, a dokładnie w San Mateo, w stanie Kalifornia. Myślę, że przeciętnemu polskiemu czytelnikowi niewiele mówi to nazwisko a jednak w USA Charest jest grafikiem dosyć znanym. Pracuje głównie (jak to już zostało częściowo powiedziane wcześniej) jako ilustrator i cover artist. Tworzył dla tuzów komiksowego rynku amerykańskiego jak choćby Marvel, Wildstorm/DC czy Darkhorse/Image. Jest grafiki pojawiały się na okładkach takich serii jak np.: 'Darkstars', 'Wild C.A.T.s', 'Star Wars' czy 'X-men: The golden age' (choć to tylko drobny wycinek portfolio artysty). Jednak na tych seriach nie będę się skupiał, gdyż komiksowy rynek amerykański zdecydowanie nie jest moją domeną.
Zdjęcia papierowego wydania 'kosmicznej dziewczyny'. Uwagę zwraca nietypowy format. |
Twórcą
stricte-komiksowym jest Charest można powiedzieć trochę 'z
doskoku'. Jego autorską serią jest chyba tylko 'Spacegirl'.
Opowieść ta była początkowo publikowana w postaci darmowych
'pasków' na grupie MSN artysty w Internecie. Finalnie
historia została wydana na papierze w małym nakładzie jako HC
(Hard Cover) w 2008r, przez małą
oficynę Big Wow Art. Zawierał 56 pierwszych odcinków tej
opowieści graficznej. Nadal, co jakiś czas, Travis publikuje
kolejne krótkie epizody z udziałem swojej komiksowej heroiny. Pod
względem fabularnym seria nie jest właściwie niczym szczególnym,
ot takie tam heroic SF, jednak dobitnie prezentuje dokładny,
niezwykle szczegółowy i realistyczny styl tworzenia Charesta. Do
jego własnej twórczości należy też Sketchbook, wydany w 2013r.
w nakładzie ok. 1500 sztuk. Zawierał on grafiki i szkice
artysty.
Okładka polskiego wydania 'Broni Metabarona', Egmont 2009r. Grafika jest oczywiście autorstwa Travisa Charesta. |
Głównym
powodem mojego zainteresowania postacią tego artysty stał się
jednak tzw. 'Projekt Dreamshifters' – epizod europejski w
twórczości Charesta. Współpraca została zainicjowana przy pomocy
Humanoides Publishing (czyli amerykańskiego odłamu słynnego
wydawnictwa Les Humanoïdes Associés) jako pośrednika.
Dzięki temu Travis został zaangażowany jako ilustrator do
projektu Alejandro Jodorowsky'ego, dotyczącego sagi o rodzie
Metabaronów. Album ten ujrzał u nas światło dzienne we
wrześniu 2009r. (we Francji ok. rok wcześniej). Dla temu angażowi Kanadyjczyk przeniósł się nawet na jakiś czas do Paryża.
Niestety, finalnie Charest narysował jedynie 29 z 48 plansz albumu a
szkoda. Na podstawie szczątkowych informacji wyszukanych w
Internecie, projekt upadł w tej formie (z Travisem jako rysownikiem)
ze względu na powolny postęp prac... Nie udało mi się jednak
jednoznacznie ustalić, czy wina leżała po stronie scenarzysty czy
grafika a może warunków współpracy jako takich? W każdym razie
resztę plansz narysował Zoran Janjetov, współpracujący
wcześniej z Jodo przy 'odpryskach' serii 'Incal' ('Technokapłani',
'Przed Incalem'). Pod względem scenariuszowym album to
kolejne przygody Bezimiennego, ostatniego żyjącego wojownika
z rodu Castaków, który musi poznać tajemnice wszechświata
i wykonać cztery niezwykle ważne misje. Finał każdej z nich ma mu
oddać do rąk kolejną cudowną broń (taka sztampa a'la Jodorowsky)...
Polecam powiększenie! To jest właśnie to, co przykuło moją uwagę do twórczości Charesta - więcej albumów na takim poziomie graficznym! |
Jednak
rzecz która nas najbardziej interesuje w tym miejscu to warstwa
graficzna. Otóż wyraźnie widać, jak znacząco odbiegają od
siebie dwie części albumu stworzone przez dwóch różnych autorów
(Charesta i Janjetova). Cóż, powiedzmy wprost, chciałbym, aby
całość albumu została zilustrowana prze Kanadyjskiego artystę!
Charest świetnie wpasował się w klimat opowieści. W mojej ocenie
strony przez niego narysowane są wybitne pod wieloma względami. Mam
tu na myśli zarówno kadrowanie, niezwykle dynamiczne i pomysłowe,
bez stałego układu plansz (co także bardzo mi się podoba) jak i
postaci (ze szczególnym uwzględnieniem ekspresji mimik twarzy).
Mówię tu także o niezwykle szczegółowych i pięknych projektach
technicznych (bronie, pojazdy). Całości dopełnia jeszcze jedna
rzeczy, która niezwykle przykuwa uwagę. Chodzi mi mianowicie o
operowanie przez artystę kolorem, jako środkiem wyrazu. Niezwykle
nasycone, miejscami jaskrawe (a miejscami brudne) barwy,
znakomicie podkreślają i budują ciężki, brutalny i krwawy
nastrój opowieści. W tym albumie po prostu fabuła zeszła na drugi
plan (mogłaby być właściwie dowolnie banalna i sztampowa). Jednak
dzięki oprawie graficznej Charesta historię chłonie się głównie
wizualnie i dochodzę do wniosku, że właśnie to jest clue całej
sprawy, powód dla którego zdecydowałem się napisać ten tekst. W
samej rzeczy miał się on stać pochwałą kunsztu kanadyjskiego
artysty! Co ciekawe, jak pisze sam autor na swoim blogu, część oryginalnych plansz z 'Broni Metabarona' została zagubiona (a może skradziona) z
paryskiego oddziału wydawnictwa Les Humanoides i Charest nadal ich
poszukuje jako swojej własności...
Jeszcze jedna z plansz 'Broni Metabarona'. |
Osobiście
chciałbym, że Charest nawiązał jeszcze kiedyś współpracę
z europejskimi wydawcami i zaangażował się w rysowanie innej
opowieści graficznej ze 'starego kontynentu'. Jeśli tak się nie
stanie to mam nadzieję, że będzie kontynuował prace nad własnymi
projektami (np. kontynuacją 'Spacegirl') najlepiej w tym pięknym,
super-technicznym, szczegółowym stylu, w jakim zaprezentował się
przy okazji ilustrowaniu przygód Metabarona. To naprawdę nie jest takie oczywiste i powszechnie spotykane, że komiksowe plansze są tak niezwykle precyzyjnie i kunsztownie skonstruowane. Dlatego właśnie Travis Charest zasługuje na tego typu tekst i pochwałę swojej twórczości.
Bezimienny - ostatni z Metabaronów w ujęciu Travisa Charesta! |
Źródła: