Post factum (19.09.2016)
Czytając swój własny tekst sprzed ponad dwóch lat, upewniam się, że stałem się ofiarą tak zwanego hype'u, czyli ekscytacji nadchodzącym tytułem, podsycanej pięknymi obietnicami twórców i materiałami promocyjnymi (trailery, wywiady itd.).
I cóż...gra w końcu miała swoją premierę i marzenia rozwiały w dużej mierze „jak sen jaki złoty”.
Produkcja sama w sobie nie jest zła - taka tam gra niezależna, symulator chodzenia po planecie, latania stateczkiem i handlowania z obcymi. Ale to za mało, nie tego tak naprawdę oczekiwali gracze na całym świecie... Po co komu kwantyliony planet i rozległy wszechświat, jeśli już po odwiedzeniu zaledwie kilku takich proceduralnie generowanych globów gra ukazuje całą swoją wtórną powtarzalność?
Lądujemy na planecie (o mniej lub bardziej przyjaznych warunkach) zbieramy zasoby, szukamy artefaktów, rozmawiamy z obcymi, ulepszamy wyposażenie. Potem lecimy na stację kosmiczną, żeby jeszcze trochę pohandlować lub nauczyć się kolejnego słówka w jednym z języków trzech (zaledwie!) ras zamieszkujących tą Galaktykę. Potem skok do kolejnego układu gwiezdnego, bezpośrednio bliżej środka naszej mgławicy albo na „turystycznej” ścieżce którą prowadzi nas galaktyczny Atlas i cały cykl zaczyna się od nowa... Planeta, stacja, zasoby, rozmowy, paliwo do hiper-napędu, kamienie Atlasa... I to prawie wszystko co zawiera ta gra, no może poza końcówką, która okazuje się niezwykle wręcz (przynajmniej dla mnie) rozczarowująca...
[Uwaga spojlery] Otóż po zebraniu dziesięciu kamieni Atlasa (co jest naprawdę nużącym zadaniem, jak stwierdzam z perspektywy czasu) dostajemy szansę na serię skoków ku centralnej części naszej Galaktyki i finalnie podróży poprzez hiper czarną dziurę w samym jej centrum... Właśnie w tym miejscu moja rozgrywka się zakończyła – gdy ujrzałem, że po zebraniu kamieni Atlasa, mam wykonać jeszcze 10 czy 12 skoków zanim dotrę do centrum... A więc: 12 razy szukanie paliwa do hiper-napędu w 12 różnych systemach i kolejne nudne chodzenie po planetach, rozmawianie, kupowanie...Nie! Powiedziałem dość i postanowiłem obejrzeć zakończenie gry na youtube... I co się okazało – po dotarciu do centrum galaktyki nie okrywamy żadnej tajemnicy, tylko po prostu wlatujemy w czerń czarnej dziury (tak wiem – masło maślane) i...wylatujemy w zupełnie innej, nowej, świeżej, niezbadanej (by nie powiedzieć „dziewiczej”) Galaktyce, gdzie nasz statek ulega wypadkowi i awaryjne lądujemy na jakiejś planecie... Wszystko od początku, rozpoczyna się nowy cykl tego samego – pytanie tylko po co...?
To miało być opus magnum studia Hello Games – wyszło jak wyszło. Mała niezależna gra miała wielkie ambicje. Dzięki proceduralnemu generowaniu niemal wszystkiego, chciała się stać produkcją klasy AAA, w którą ludzie będą się zagrywać latami i zwiedzać ogromny kosmos. Trailery i wywiady tylko podsycały to wrażenie. Hello naobiecywało, że ho, ho – a to bitwy kosmiczne, a to różne klasy statków a to planety, które nigdy się nie powtórzą i każda będzie inna, oryginalna, niezwykła. Krótko mówiąc – przez rozbuchany marketing i obietnice gra po prostu nie sprostała oczekiwaniom. Sama w sobie nie jest może tytułem złym ale zdecydowanie nie była warta kupowania w pre-orderze jak ja to uczyniłem, ani też nie była absolutnie warta swojej ceny!
Doceniam pracę jaką włożyło w tytuł małe studio developerskie – na pewno się napracowali. Sama idea (która tak rozpalała wyobraźnie graczy) to jest proceduralnie generowany Wszechświat, w zasadzie została osiągnięta. No Man's Sky jest w pewnym sensie doniosłym osiągnięciem technologicznym. Proceduralne generowanie planet i wykorzystanie voxeli to na pewno jej atrybuty. Niestety, pod względem grywalności produkcja okazała się w dużym stopniu niesatysfakcjonująca i niezwykle wtórna. W mojej ocenie tak małe studio jak Hello nie miało odpowiednich „mocy przerobowych” żeby sprostać wymaganiom które zadeklarowano. No Man's Sky na pewno zostanie w pamięci graczy. Jednak ocena produkcji pozostaje także dla mnie – wysoce ambiwalentna. To mógł być tytuł który (według zapowiedzi) miał potencjał pchnąć całą branżę gier video na nowe tory, gdzie proceduralne generowanie terenu/świata oraz flory i fauny wejdzie wielkimi krokami do main-stream'u, skróci cykle produkcyjne gier, wzbogaci je, przyczyni się do kreowania unikalnych doświadczeń z rozgrywki dla każdego gracza z osobna... A ja dziś widzę to tak: jeśli nawet tytuł będzie miał jakikolwiek impakt na branżę jako całość, to na pewno nie będzie tak epicki i doniosły jak się początkowo spodziewano, może nawet Bezludne niebo pozostanie niczyje, bo nikt nie będzie w to wkrótce grał...
Bezludne niebo i podróż do centrum galaktyki
O
tej produkcji usłyszałem po raz pierwszy przy okazji imprezy VGX
2013 (odbywającej się
od około 10 lat w grudniu, w USA). Pokazany tam reveal
trailer był bardziej
teaser'em,
ukazującym tak na prawdę niewiele z właściwiej rozgrywki a jednak
zdecydowanie przykuwał uwagę: tajemnicza plaża nasycona
niesamowitymi kolorami, drzewa o czerwonych liściach i niewielki,
jednoosobowy stateczek kosmiczny, do którego wsiada gracz by za chwilę odlecieć nim z powierzchni planety, wprost w przestrzeń kosmiczną... I tak
właśnie dowiedziałem się, że istnieje brytyjski projekt o nazwie
„No man's sky”. Odnośnie samego tytułu, to można go na język polski przetłumaczyć dwojako. Może to być (w tłumaczeniu bardziej dosłownym) "bezludne niebo" lub (sięgając po analogię do wyrażenia "no man's land" - ziemia niczyja) można przetłumaczyć to jako "niebo niczyje". Wracając jednak do samej aplikacji to czym naprawdę jest ta produkcja, tak
do końca nie wiadomo do dzisiaj, ale o tym za chwilę...
Nie
mniej od momentu ujawnienia, na wspomnianej gali gier video, produkcja ta narobiła sporo zamieszania. Nie została jeszcze nawet wydana
(sprzeczne informacje mówią o premierze już w październiku 2014
lub dopiero w 2015, więc tak naprawdę póki co, nic konkretnego nie
wiadomo). Jednak wygląda na to, że i tak tytuł przeszedł już do
historii elektronicznej rozrywki (i aktualnie jest jedną z najbardziej oczekiwanych produkcji ostatnich lat). Niezależnie od tego czy finalny
produkt będzie wielkim hitem czy mega-wtopą „No man's sky” może
być tytułem, który na trwałe zmieni oblicze elektronicznego
przemysłu rozrywkowego i myślenie o sposobie tworzenia gier jako takich. Może się tak stać na skutek wykorzystania
procedur do przedstawienia niemal wszystkiego co będziemy mogli
zobaczyć w grze. Co to dokładnie znaczy i co daje? Otóż, zamiast
wcześniejszego, czasochłonnego przygotowywania oraz modelowania
wszystkich dostępnych przedmiotów i miejsc pojawiających się w
grze „wystarczy” zamknąć przepisy na zbudowanie poszczególnych
rzeczy w formułach matematycznych i generować je w momencie, kiedy
są potrzebne do wyświetlenia. Pomysł nie jest może taki znowu
nowatorski, jednak wygląda na to, że jeszcze nikt nie zastosował
go na taką skalę, do stworzenia dosłownie wszystkiego co zawiera
wszechświat gry...
Wrak statku kosmicznego na planecie Quidar II, potencjalne źródło nowych zasobów i technologii. |
Sądząc
po tym, co zaprezentowało do tej pory Hello games, studio
developerskie odpowiedzialne za tą produkcję, gra kojarzy się
zdecydowanie z pewnym historycznym tytułem i dwoma niezależnymi,
kultowymi produkcjami a są to: stare dobre „Rouge”, która to
gra dała dawno temu początek procedurlanie generowanym produkcjom, zwanym (od nazwy pierwowzoru) „roguelikes” - co na polski często
tłumaczy się wdzięcznie jako „rogaliki”. Są także konotacje
z „Minecraft'em” i kosmicznym symulatorem - „Elite” (którego
zresztą remake jest aktualnie produkowany). W kwestii „Minecrafta”
skojarzenia budzą po pierwsze: brak narracyjnego, ściśle założonego
z góry przebiegu fabuły, proceduralnie generowany świat a także
wolność gracza w jego eksploracji. Odnośnie pewnych podobieństw
do „Elite” to jest to (analogicznie jak w „Bezludnym niebie”)
rozległy, również generowany przy użyciu formuł matematycznych kosmos, dowolność w
wyborze celu podróży i zwiedzanie wielu różnych światów,
rozrzuconych po całej galaktyce. Są to oczywiście tylko
skojarzenia, nie zarzucam „No man's sky” próby kopiowania wyżej
wzmiankowanych produkcji, wręcz przeciwnie.
Team developerski gry. Od lewej: Sean Murray (pomysłodawca, developer), Grant Duncan (grafik), David Ream (developer), Hazel McKendrick (developer) - zdjęcie z wywiadu dla magazynu "Edge". |
Tym
co robi wrażenie, w odniesieniu do tego tytułu są niewątpliwie
liczby. Twórcy oceniają na przykład, że aby odwiedzić każdą z
planet dostępnych w galaktyce w której rozgrywa się akcja gry i
spędzić na każdej z nich tylko jedną sekundę, potrzeba by
585...miliardów lat! Liczba światów dostępnych w grze to
18,446,744,073,709,551,616 czyli
ponad 18 kwantylionów! Kluczem do sukcesu (i ogromu galaktyki
obecnej w grze) są wspomniane już kilkukrotnie procedury, czyli zaszyte w kodzie algorytmy na
podstawie których 'ad hoc' budowane jest wszystko, co zobaczy gracz:
od roślin i zwierząt, poprzez ukształtowania terenu, składu
atmosfery, położenia planet w zależności od słońca oraz budowy
(i zawartości) całej przestrzeni kosmicznej. Ludzie
z Hello games twierdzą, że nikt, nigdy nie zobaczy całej gry. Sami
twórcy nie wiedzą do końca co tak naprawdę będzie można tam
spotkać? Jeśli chodzi o mechanikę rozgrywki to należy się raczej spodziewać
samotnej eksploracji pomimo tego, że w tym samym wszechświecie gry
może przebywać jednocześnie online mnóstwo graczy. Powód jest prosty:
jeśli będziemy mieli do czynienia z planetami, które faktycznie
mają rozmiar podobny do Ziemi, i są przedstawione w grze skali niemal 1:1 a do tego poszczególne światy oddzielają lata świetlne przestrzeni międzyplanetarnej, to z czysto
statystycznego punktu widzenia fizyczne spotkanie dwojga graczy jest niemal
niemożliwe... W aktualnym stadium produkcji wszechświat „bezludnego
nieba” przemierzają programy - crawlery, robiące zdjęcia na
poszczególnych planetach aby w ogóle autorzy gry mogli chociaż
pobieżnie zweryfikować, czy wprowadzone przez ich algorytmy prawa fizyki „trzymają się kupy” i generują sensowne krajobrazy, postacie
zwierząt itd. a nie na przykład szczyty górskie wewnątrz jaskiń,
ryby pływające w powietrzu, czy temu podobne anomalie.
Widok z kokpitu naszego statku podczas lotu nad nową, nieznaną planetą. |
Kolejna
ciekawa kwestia to wielkość samego studia developerskiego i liczby
osób pracujących nad tym tytułem. Podczas gdy na dzisiejsze duże
komercyjne produkcje wydawane są grube miliony, pracują nad nimi
sztaby ludzi w co najmniej kilku lokacjach, nierzadko rozrzuconych na kilku kontynentach, ta ambitna gra, która ma zawierać cały wszechświat
możliwości (dosłownie), jest opracowywana zaledwie przez
czteroosobowy zespół developerski (trzech koderów i grafik)! Szef
studia (i jednocześnie także jeden z developerów) Sean Murray stwierdził w jednym z
wywiadów, że to miała być gra odwzorowująca w pewnym stopniu
wizje prosto z literatury SF na jakiej się wychował, o eksploracji
odkrywaniu nowych planet i miejsc a nie sztampowym ratowaniu świata
i walce z kolejną rasą wymyślonych obcych. Poza tym w ostatnich
dekadach, w fantastyce ogólnie rzecz biorąc (nie tylko w grach)
królowały wizje dystopii i post-apokaliptyczne. Produkcja Hello
games zdecydowanie się od tego odsuwa. Developerzy tworzą dla nas
piękny wszechświat, w którym główną czynnością ma być
przyjemność odkrywania i podróżowania.
Wiemy
tylko, że każdy z graczy rozpoczyna swoją przygodę na jednej z
planet, gdzieś na obrzeżach rozległej galaktyki i będzie musiał
udoskonalać swój statek, uzbrojenie, czy skafander a także gromadzić zasoby aby móc
eksplorować planety leżące coraz bliżej centrum galaktyki, coraz
bardziej niebezpieczne i tajemnicze. Ostatecznym celem ma być
dotarcie do wspomnianego obszaru środka galaktyki i odkrycie wielkiej tajemnicy, która tam na nas czeka. Jednak grający mają
mieć wolność wyboru, by nie musieli dążyć jak po nitce do
kłębka do ostatecznego rozwiązania i odkrycia wspomnianego "wielkiego sekretu". Równie dobrze gracz może eksplorować nowe planety i nigdy
do rzeczonego centrum nie dotrzeć, zajmując się zamiast tego katalogowaniem
światów i występujących na nich gatunków flory i fauny a także
zdobywać surowce i handlować nimi na stacjach kosmicznych. Tak więc
ma to być gra, która nie będzie miała fabuły przedstawianej w
formie narracyjnej, z jakąś zaplanowaną intrygą czy historią.
Zamiast tego rozgrywka ma się skupić na przygodzie, na odkrywaniu i
walce o przetrwanie. Każdy z graczy będzie miał w grze do
zapisania karty swojej własnej opowieści...
Kadr z trailera do gry pokazanego na konferencji Sony podczas targów E3 2014. |
Na
ostatnich targach E3
„No man's sky” było pokazane jako ostatnia gra na konferencji
Sony i niemal skradło cały show! O grze pisały już magazyny
branżowe, jak na przykład „Edge”,
poświęcając nawet „Bezludnemu niebu” okładkę, jak i nie
związane bezpośrednio z branżą gier video, chociażby periodyk
naukowy „MiT technology
review” czy
opiniotwórczy magazyn „Weird”.
Wiemy także, że Hello games ma podpisaną umowę z Sony, na mocy
której w pierwszej kolejności gra ujrzy światło dzienne na PS4
a dopiero później (o ile dokładnie później – nie wiadomo)
produkcja ma się ukazać także na PC-ty.
Taka strategia jest korzystna dla Hello jako developera, o czym mówi
sam Murray w wywiadach. Chodzi mianowicie o jednolitość
konfiguracji dla konsoli, co zapewnia stabilność działania
aplikacji a także znacznie ułatwia ocenę „mocy przerobowych”
danej „maszyny”, w celu zapewnienia stałej (nie spadającej drastycznie) liczby wyświetlanych
klatek (FPS).
Ekran startowy oficjalnej strony gry, wraz z tajemniczym logo-ośmiościanem. |
Jest
jeszcze sprawa tajemniczego symbolu będącego czymś w rodzaju logo
gry. Wygląda to jak rodzaj ośmiościanu, wykonanego z czarnego
twardego materiału, który mnie osobiście przywodzi na myśl monolit
z 2001: Odysei kosmicznej, z czymś czerwonym, kulistym i chyba
organicznym, zamkniętym wewnątrz. Plotki mówią, że jest to
zwiastun tajemnicy ukrytej we wnętrzu galaktyki, do odkrycia której
mają dążyć gracze. Czy jest tak w istocie - czas pokaże. W
zalewie wtórnych i banalnych tytułów ten konkretny zapowiada się
niezwykle, nieszablonowo. Czekam z niecierpliwością, kiedy będzie
nam dane przekonać się jak będzie z grywalnością tej niezwykle
ambitnej niezależnej produkcji i jakie tajemnice skrywa tak naprawdę
galaktyka w „No man's sky”?
Źródła:
http://www.gry-online.pl/S022.asp?ID=9913