Assassin's Creed Liberation HD, recenzja - cz. 1/2
Okładka pierwotnego wydania gry, w wersji na konsolę PS Vita. |
Pamiętam, jak kilka miesięcy przed pojawieniem się na rynku gry Assassin's
Creed III,
gdzieś w drugiej połowie 2012r.,
dowiedziałem się także o planowanej premierze AC
Liberation na konsolę
przenośną Sony,
PS Vitę.
Przypominam sobie, że informacje na temat jej powstawania były
swoistym zaskoczeniem. Bowiem przez kilka ostatnich lat wydawca
serii, Ubisoft,
serwował graczom corocznie kolejną, pojedynczą odsłonę sagi a
tu niespodzianka – aż dwie gry z uniwersum AC w jednym roku! Kolejną zaskakującą informacją było to, że po raz pierwszy jako główna
postać opowieści miała się pojawiać kobieta-asasyn. Jednak wieść
o planowanym wydaniu AC Liberation, była też w pewnym sensie smutna
i frustrująca. Nie miałem bowiem zamiaru kupować PS Vity dla tej
gry, ani w sumie dla żadnej innej. W mojej ocenie (zarówno wtedy
jak i aktualnie) jest to urządzenie zbyt drogie jak na swoje
możliwości a portfolio oferowanych na tą platformę tytułów jest, niestety, niezbyt obszerne. Sytuację rynkową małej, przenośnej konsoli
uratował co prawda w pewnym stopniu (szczególnie w ostatni czasie) trochę wymuszony, choć w sumie udany mariaż z „młodszą siostrą”, czyli PS4,
ale to już temat na zupełnie oddzielny tekst...
Wracając
jednak do wątku głównego, kiedy w drugiej połowie 2013r.
dowiedziałem się o planowanej konwersji AC Liberation do wersji HD
stwierdziłem, że to z kolei bardzo dobra informacja i że chętnie
zapoznam się z grą w momencie jej pojawiania się na rynku. Tym
bardziej, że jako fan serii czułem pewnego rodzaju głód wiedzy, jak naprawdę wygląda ta gra i jej fabuła, jakie zawiera zmiany,
nowinki a przede wszystkim, w jaki sposób uzupełnia i rozwija ona
całą serię? Zresztą, jak przeczytałem w którymś z wywiadów z
developerami ze studia Ubisoft Sofia (gdzie omawiana konwersja
powstawała) gra w wersji HD, została powołana do życia pod
naciskiem fanów (i chwała im za to). Jest to zresztą chyba jeden z nielicznych
przypadków w historii gier komputerowych, kiedy to dany tytuł został pierwotnie wyprodukowany jako exclusive
na jakąś
platformę a potem, mimo pierwotnych założeń, stworzona została jego konwersja... Et
voilà, pod koniec
stycznia 2014r.
do moich rąk trafiła w końcu wersja PC omawianego tytułu.
AC:L HD PC |
To
co zwraca uwagę od pierwszej chwili, to oczywiście postać głównej
bohaterki. Avelina de
Grandpré jest zarówno
ładną kobietą jak i uroczą osobą. Do tego jest jeszcze zwinna,
gibka i śmiertelnie groźna. W bojowej skuteczności i
brutalności nie ustępuje właściwie żadnemu ze swoich męskich
odpowiedników z pozostałych „dużych” gier serii. Autorzy z
faktu, że Aveline jest kobietą, umiejętnie uczynili jeden wielki
atut. Jej płeć wpłynęła na samą rozgrywkę na wiele sposobów.
Na przykład widać, że dla naszej heroiny specjalnie przygotowano
zestaw małych, lekkich i poręcznych, choć niezwykle
śmiercionośnych broni, jak ukryte ostrza, niewielkie dmuchawki, czy
broń miotająca, ukryta w damskiej parasolce. Przy okazji odkryłem też, że to właśnie w Liberation zostały dodane strzałki
usypiające a także te typu „berserk”, które tak bardzo podobały mi się
jako niezwykle użyteczna broń w ACIV. Także ciekawym (i jakże
kobiecym) elementem rozgrywki są przebieranki głównej bohaterki. I
tak, może się ona przedzierzgnąć w Lady
– której głównymi atutami są atrakcyjny wygląd i zdolność
flirtowania z napotkanymi mężczyznami aby ich w jakiś sposób
wykorzystać podczas misji; Slave
persona – doskonałe
wcielenie do przeniknięcia na tereny zamknięte, bez zwracania na
siebie uwagi i oczywiście Aveline-asasyn
– piękna i groźna zarazem.
La donna è mobile. |
Widać,
że gra jest zdecydowanie mniejsza niż sztandarowe produkcje serii, co jednak wcale nie znaczy, że taka znów mała... Moje subiektywne
odczucie jest takie, że przygody Aveline są bardziej
rozbudowane niż np. pierwsza część serii, z udziałem Altaïra
Ibn-La'Ahad'a.
Widać
jednak w pewnym stopniu, że jest to tylko konwersja gry,
która powstała pierwotnie
z myślą o urządzeniu z jednej strony nowoczesnym a jednak znacznie
bardziej ograniczonym niż „duże” konsole, czy komputery PC.
Trzeba przyznać, że kiedy widziałem kilka gameplay'ów z Vity, to miałem
wrażenie, że gra wyciska z małej, przenośnej konsoli ostatnie
„soki”. Być może jest to nawet największa gra, jaka do tej
pory na tą platformę powstała. Konwersja HD natomiast, od strony stricte
technicznej, jest jakby ogniwem pośrednim pomiędzy AC III a ACIV.
Co ciekawe nieco wcześniej grałem w ACIV na PS4 i muszę przyznać,
że Liberation wcale nie wygląda gorzej w wersji na PC, niż
najnowsza odsłona AC na nextgen'ie. Mam wrażenie, że
obraz jest nawet czystszy i bogatszy (chociażby ładniej wyglądająca
roślinność no i tekstury). A poza tym, na PS4 zauważyłem dziwne „zaszumione”
falowanie obrazu wokół postaci Edwarda. Tutaj natomiast, w Liberation na PC,
coś takiego nie ma w ogóle miejsca.
Aveline du Grandpre na dachach Nowego Orleanu. |
Nie
chcę tutaj banalnie streszczać fabuły, dość powiedzieć tyle, że
działania dzielnej asasynki są niezwykle zbieżne z tym, jak poczynał sobie
Connor w ACIII (zresztą nasza bohaterka spotyka go na
swojej drodze, w trakcie fabuły). O ile jednak działalność Ratonhnhaké:ton'a skupiała się na pomocy rdzennym mieszkańcom Ameryki Północnej i walczącym o wolność nowo przybyłym osadnikom, o tyle Aveline koncentruje się raczej na wyzwalaniu niewolników, choć niewątpliwie z tych samych pobudek co jej męski odpowiednik.
Zawsze
lubiłem w serii AC aktywności poboczne, jak na przykład punkty widokowe i skakanie na łeb z wież i temu
podobnych lokacji. W sumie jest to rzecz jasna zupełnie
odrealnione działanie (podobnie zresztą jak obecne w chyba wszystkich grach
serii pływanie w ubraniu). Taki „skok wiary” asasyna skończył by się przecież za każdym razem malowniczą, czerwoną plamą na
bruku. A jednak zawsze były to jedne z najfajniejszych rzeczy "do zaliczenia" podczas grania w kolejne części sagi. Tutaj, w Liberation, punkty widokowe również
są interesujące. W szczególności mam tu na myśli olbrzymie
drzewa na terenie Bayou. Wyzwaniem (przyznaję, że czasem
denerwującym) było już samo szukanie drogi na szczyt. Gdzie jest
początek tej ścieżki, jak się tam dostać, ani z tej strony ani z
tamtej, o co chodzi...? Niekiedy bowiem droga prowadzi przez
szczeliny w korze, gdzieś u podstawa rośliny, których Aveline może
się uczepić. Czasami jednak trzeba np. znaleźć jakieś inne drzewo z
gałęziami, z których można przeskoczyć na konary na „tym
naszym”, z punktem widokowym. Mimo pewnej dozy narzekania
zamieszczonej powyżej, trzeba powiedzieć, że widoki z góry i sama
efektowność skoku z dużej wysokości, rekompensują zazwyczaj trudy, poniesiony na poszukiwanie odpowiedniej ścieżki na szczyt. Warto
też zaznaczyć, że w takim ACIII droga na wszystkie punkty widokowe
na drzewach była dokładnie taka sama. Kiedy weszło się na jedno z
nich, reszta to była tylko formalność, kolejny punkt na „liście
do odhaczenia”. Tymczasem w Liberation każde drzewo to faktycznie
wyzwanie, na szczyt wiedzie inna droga.
Siła złego na jednego (a właściwie na jedną) |
Ciąg dalszy wkrótce...