Beyond the Black Rainbow - część 4.
Pisałem
na początku, że „Beyond the Black Rainbow” zawdzięcza
plastyczność warstwy wizualnej pracy Panosa Cosmatosa w branży
reklamowej. Jednak jest to film, który stanowi pewnego rodzaju
zaprzeczenie komercyjnych spotów. W przeciwieństwie do
dzisiejszych reklam (a także i filmów), które realizowane są
techniką szybkiego montażu, z użyciem krótkich, szybkozmiennych
obrazów, wzorując się tym na teledyskach, „Czarna tęcza”
operuje raczej długimi, wolnymi ujęciami, budującymi nastrój.
Jest też jednak kilka scen gwałtownych, niezwykle szybko
zmontowanych, mających chyba w założeniu, za pomocą
stroboskopowego wręcz montażu, trafić bezpośrednio do
podświadomości. Mam tu na myśli chociażby scenę, kiedy Margot
przegląda dokumentację projektu, którego częścią jest Elena i
znajduje tam rzeczy, które nią wstrząsają (dokumenty niemal
wypadają jej z rąk). Jeśli ktoś zdecyduje się obejrzeć ten
fragment poklatkowo, może odkryć jakie w istocie praktyki były
treścią eksperymentów doktora Arborii...
Elena przed kolejną sesją... |
Surrealistyczny
klimat filmu przywodzi na myśl obrazy Kubrika i Jodorowsky'ego.
Widać też w „tęczy” inspirację filmami grozy (do czego
zresztą Cosmatos sam przyznawał się w licznych wywiadach). Warstwa
wizualna jest też ciekawie wystylizowana. W szczególności mam tu
na myśli psychodeliczny koloryt jakim epatuje ten obraz.
Wszechobecna, intensywna czerwień, która rozświetla mroki
niekończących się korytarzy instytutu. Do tego hipnotycznie
pulsujące białe światło elektronicznej piramidy. Jest również przedstawiony (głównie w czerni i bieli) rytuał przejścia Nyle'a
podczas zanurzenia w czarnym fluidzie, choć i tam pojawiają się
także psychodeliczne barwy i obrazy, podczas samego tranzytu na
„drugą stronę”, czymkolwiek ona jest...
Jedna z wizji podczas rytuału przejścia |
Na
oddzielny akapit zasługuje też niesamowita muzyka, układająca się
finalnie w unikalny soundtrack „tęczy”. Bez niej ten film nie
byłby po prostu tym, czym jest. To właśnie ona, obok obrazu
świetnie buduje klimat opowieści. Za oprawę muzyczną filmu
odpowiedzialny jest Jeremy Smith z Sinoya Caves. Brzmienie
analogowych syntezatorów wspaniale współgra z klimatem tego dzieła
podkreślając dramaturgię wydarzeń rozgrywających się na
ekranie. Niestety, o ile wiem, do tej pory ścieżka dźwiękowa nie
została wydana jako całość. Na YT można znaleźć jedynie
poszczególne utwory i w ten sposób „skleić” soundtrack aby się
z nim zapoznać.
Jeremy Smith |
Wspominałem
już, że ciężko jest jednoznacznie zaklasyfikować ten film. Jest
on czymś pomiędzy science fiction a filmem grozy. Jednocześnie, w
warstwie merytorycznej jest także dobitną krytyka ruchu New Age z
lat 60. XX w. Warto powiedzieć, iż ten złożony, wielowymiarowy,
alternatywny ruch kulturowy został zbudowany na kanwie przekonania,
że ludzkość w drugiej połowie XX w. znajdowała się w dobie kryzysu wartości, a jednocześnie w punkcie zwrotnym, u progu nowej
epoki, co stało się przecież osią fabuły „Beyond the black
rainbow”. Technologia w tym filmie jest pewnego rodzaju
rozszerzeniem religii ruchu New Age. Dzięki technice konstruktywne w
założeniu wierzenia i idee zostały jednak popchnięte w kierunku
absurdalnego ekstremum. Mariaż ideologii, mającej wiele wspólnego z
kolorowymi jak tęcza psychodelicznymi obrazami, w połączeniu z
topowymi osiągnięciami technologicznymi okazał się jednak być spektakularną,
wypaloną porażką. Może tak właśnie należało by zinterpretować
tytuł tego filmu? W jednym z dialogów Barry Nyle nawiązuje co
prawda bezpośrednio do „czarnej tęczy” jednak nie jest nigdzie do końca
wyjaśnione, co to sformułowania naprawdę miało oznaczać?
Sentionauta - maszyna czy człowiek? |
Bardzo
nie lubię określenia „rzecz kultowa”. Uważam je za nader
wyświechtane, zbyt często używane w kontekście produktów
komercyjnych do ich promowania. Jednak dobre rzeczy sprzedają się
same. Tak właśnie, w mojej opinii, jest z tym filmem. Jeśli do
jakiejś produkcji może pasować wzmiankowane na początku tego
akapitu określenie, to zdecydowanie do tej. Rzecz jasna wiele osób
może mieć zdanie zgoła odmienne, nie ulega bowiem dla mnie
wątpliwości, że jest to produkcja bardzo specyficzna, można by
rzec – niszowa. Dla mnie osobiście to jednak wyśmienita
odskocznia od banalnych, wtórnych fabułek serwowanych widzowi przez
kino mainstream'owe. Zawsze lubiłem ambitne kino reżyserskie (np.
Jarmusch, Kusturica, Jodorowsky) być może dlatego ta produkcja
trafiła w mój gust. Być może stało się tak również dlatego,
że dzieło to jest pewnego rodzaju intelektualnym wyzwaniem a nie
łatwą do bezrefleksyjnego przyswojenia rozrywką papką. Pewne
rzeczy ukazane w filmie trzeba dostrzec, zinterpretować, odgadnąć...
Przyznaję, że podczas pierwszego seansu nie do końca zrozumiałem
tą opowieść. Przedstawiona tam historia wydawała mi się mętna i
chaotyczna. Jednak przy kolejnych projekcjach to się zmieniło i
aktualnie co jakiś czas zdarza mi się powrócić do tego filmu i
obejrzeć go z dużą satysfakcją.
Panos Cosmatos we własnej osobie. |
Ciekaw
jestem jakich projektów podejmie się w przyszłości Cosmatos i z
przyjemnością obejrzę to co stworzy. Mam nadzieję, że ten kanadyjski
twórca nie odejdzie od realizacji kolejnych ambitnych, artystycznych, nacechowanych indywidualizmem produkcji filmowych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz