czwartek, 16 czerwca 2022

Wody Morteluny - T1 wydania zbiorczego (choć nie tylko)

Seria ta pojawiła się już kiedyś na polskim rynku wydawniczym - za sprawą nieistniejącego już wydawnictwa "Twój Komiks", w 2002r. - a więc niemal równo dwadzieścia lat temu. Niestety została wówczas porzucona po wydaniu zaledwie jednego tomu, w związku z tym nie jest zbyt znana w naszym kraju. Niniejszy tekst, tradycyjnie już dla tego bloga, będzie raczej skonstruowany jako garść przemyśleń niż stricte recenzja. Oprócz uwag na temat pirewszej połowy serii, wydanej właśnie w ramach pierwszego tomu wydania zbiorczego, znajdą się też tutaj refleksje na temat pozostałych, kończących ją, tomów serii.

Z jednej strony jest to kolejna, możnaby rzec sztampowa, postapokaliptyczna wizja jakich przecież znamy wiele - świat po wielkiej katastrofie sprokurowanej niejako "na życzenie" przez głupotę i zachłanność ludzi. Z drugiej nie sposób odmówić serii pewnej oryginalności. Uwagę przyciągają szczeglnie rysunki Adamova oraz gama kolorystyczna, która, na pierwszy rzut oka wydaje się stać w głębokiej sprzeczności z drastycznymi tematami i ponurym światem przedstawionym w serii. Tak bowiem mamy tu do czynienia z przyjemnymi dla oka wyblakłymi - czy może raczej przybrudzonymi - pastalami, co w mojej ocenie jest wręcz ironicznym, a może nawet cynicznym, i bez dwóch zdań świadomym, zabiegiem artystycznym. Takie kolory kojarzą się bowiem raczej z baśnią, fantastycznym światem z wyobraźni, pełnym piękna i magii. Tutaj, jeśli chodzi o tematy poruszane w opowieści, jest natomiast dokładnie odwrotnie, o czym za chwilę. Z drugiej strony, kto wie jakie barwy miałby świat, gdyby światło słoneczne przechodziło przez atmosferę jeszcze bardziej pełną niż dziś różnego rodzaju zanieczyszczeń (tak właśnie jak ujęto to w niniejszej opowieści)? Niezależnie od powyższych dywagacji należy stwierdzić, że styl graficzny Adamova potrafi miejscami na prawdę zachwycić finezją i szczegółowością. Kadry są często "gęste" od szczegółów, które dostrzega się i odkrywa z nieskrywanym zachwytem (lub zaskoczeniem). Artysta ten wspaniale radzi sobie również z kadrowaniem i perspektywą.

Mówi się, że "papier przyjmie wszystko" a dodatkowo komiks, chyba na szczęście, pozostaje jednak pewnego rodzaju medium niszowym. Nie jest na piedestale tak jak np. piętnowane nieustannie za rzekome szerzenie przemocy i utrwalaniem takich wzorców w umysłach młodocianych odbiorców, gry komputerowe. W związku z tym mimo drastycznych tematów, elastyczna forma komiksowych plansz i kadrów, pozwala przemycić wiele mocnych treści, które w innej formie zostałyby napiętnowane. W Polsce nadal też w pewnym stopniu pokutuje pogląd, że komiks to "obrazki dla dzieci" lub po prostu "dziecinada". Ta seria jest jednym z jaskrawych przykładów, że tak nie jest. Prostytucja, sceny zbiorowych orgii, incesty, kanibalizm, sadyzm, polowanie na ludzi - to wszystko się tuaj pojawia. Opowieść, w mojej ocenie, epatuje pewnym ogólnym przesłaniem, a mianowicie: "ogół wyznacza normę". To co dla nas jest szokujące, drastyczne, dla społeczeństw przyszłości może być, tak jak zostało to ukazałe w "Wodach Morteluny", normą.

Dość ponuro przedstawiają się też rysy charakterologiczne głównych postaci i obraz całego społeczeństwa. Właściwie o żadnym z bohaterów Morteluny nie można powiedzieć, że reprezentuje czyste dobro lub zło. Więcej nawet, niemal każdy z bohaterów jest raczej cyniczny i stara się manipulować innymi, aby osiągnąć swoje długofalowe cele, czy po prostu odnieść korzyści lub kogoś przechytrzyć. Przebiegły, gburowaty rześnik, Pancrass, szuka zysku i przywilejów, wykorzystując do tego swoją córkę, Violhaine, którą własny ojciec popycha do porstytucji, choć ma ona mniej niż piętnaście lat na początku opowieści. Sama Violhaine, kilka lat później, dzięki przymiotom swego ciała próbuje omotać i wykorzystać władcę Morteluny, księcia Jerome'a aby wyrwać się z biedy. Ten z kolei, jest ponad stuletnim starcem, o wyglądzie dwudziestolatka, który czerpie garściami z życia będąc ogromnym hedonistą, który prowadzi rozpustny i rozrzutny tryb życia na pokaz. Jest, niemal dosłownie, władcą wody, co daje mu moc kontrolowania i szachowania wszystkich, którzy chcą żyć. Jego maszyny, ekstrachujące życiodajny fluid są jednak zależne od benzyny, nad którą pieczę ma jedynie psychopatyczny i sadystyczny Diuk Malik, kuzyn Jerome'a.

Sam Malik z kolei, będący głównym schwarzcharakterem serii, jest ogarnięty zazdrością, z powodu tajemniczego serum, dającego Władcy Morteluny, Jeromowi, wieczną młodość, ale nie tylko. Jest też potworem, spragnionym mordu i przemocy, sadystą, a także kanibalem. Mędrcem i "oświeconym" mieni się zaś Barnaba, naukowiec, brat Jerome'a o wyglądzie brodatego, karykaturalnego rzebraka, dotkniętego chortobą Hainego Medina. Jednak także on jest w pewnym stopniu uwikłany w walki o władzę w księstwie Morteluny. Dostarcza bowiem eliksir młodości Jeromowi. Jest też sprawcą pojawienia się na ziemi nowych, pochodzących od owadów ras, stanowiących zagrożenie dla ludzkości. Tak oto, w skrócie, wygląda krwiożercza, zepsuta do szpiku kości arystokracja Morteluny. Plebs to natomiast na wpół zdziczałe niemal zwierzęce istoty, których jedynem celem jest przetrwanie w zdegenerowanym świecie. Toczą oni nieustanną, brutalną walkę o to żeby żyć na wielu poziomach. Wyjątkami od tej ponurej reguły jeśli chodzi o zachowanie ludzi, są chyba jedynie Nicolas, chłopiec o tajemniczych mocach, które mogą odmienić świat i Myszka dziewczynka-mutant.

Jest to więc zaiste ponoury obraz postapokaliptycznego świata jak i społeczeństwa go zamieszkującego. Jest to też kolejna fransuska seria, która stawia właśnie Francję, jako centrum wszystkiego. W tej opowieście jest to nawet zawężone do obszaru samej metropolii paryskiej (co zmienia się dopiero pod koniec trzeciego tomu, kiedy wszystko zaczyna się walić a główni bohaterowie muszą uchodzić przed szponami wrogiego Malika, aby ocalić skóry). Okładka wydania zbiorczego jest więc w tym kontekście wręcz zwodnicza - unoszący się w powietrzu rudowsłosy chłopiec i obserwujący go z balkonu ustytuowanego znacznie niżej ludzie sugerują bajkowy, czy też baśniowy klimat opowieści. Otóż, jak już wcześniej zostało to nakreślone, nic bardziej mylnego... Co ciekawey wydanie nie zawiera oznaczenia "tylko dla dorosłych" a, w mojej ocenie, jak najbardziej powinno.

Mam tu więc obraz społeczeństwa skrajnie zdegenerowanego i niezwykle wręcz rozwarstwionego. Bogaty w tym świecie jest ten kto ma wodę. Stanowi ona uniwersalną walutę za którą można kupić dokładnie wszystko i wszystkich. Szczytem luksusu i barokowej wręcz wystawności, czy może rozrzutności, jest posiadanie przez wrogiego diuka, Malika oraz Księcie Morteluny, Jerome'a akwariów i trzymanie w nich ryb. O ile w przypadku Malika jest to niewielkie akwarium z piraniami, co i tak stanowi nie lada luksus, to już w przypadku Jerome'a mamy tu absurdum ad infinitum w postaci komnat w których ścianach, sufitach i podłogach umieszczone są wielkie akwaria z różnymi stworzeniami - istny Ewerest rozrzutności. W tym samym czasie bowiem na ulicach zrujnowanego Paryża ludzie zabijają się na wzajem aby zyskać dostęp do choćby kilku litrów bezcennego płynu, które pozwolą im przezyć kolejny dzień.

Seria niesie też w sobie uniwersalne przesłanie na temat szaleństwa rasy ludzkiej, polegajacego na eksploatacji zasobów planety, i niezważaniu na jej niszczenie, co prowadzi nieuchronnie do globalnej katastrofy. Jest to w zasadzie pewną kliszą, sztampą a jednocześnie jak się okazuje potrafi być kanwą do nieskończonej wersji wariacji ne ten temat - czego przykładem są np. Wody Morteluny. O tym samym mówi też zawarty na końcu tomu zbiorczego bardzo interesujący tekst Pawła Ciołkiewicza, który został dodany jako "materiał bonusowy" do rodzimego wydania. Autor omawia tam jeszcze wiele komiksowych antyutopii, które również powstały w latach 80ych, podobnie jak seria o księstwie Morteluny. I tak na przykład jest tam mowa o znanych również w Polsce seriach takich jak "Yans" stworzonej przez A.P.Duchateau i G.Rosińskiego, czy "Trylogii Nikopola" autorstwa Bilala. Wracając jednak do samej opowieści o Wodach Morteluny, to dogłębna analiza tematyki poruszanej w serii pokazuje, że "między kadrami" przemyca ona jeszcze jedno, ponure przesłanie. Mianowicie takie, że nawet po globalnej katastrofie, ludzkość właściwie nie nauczyła się niczego. Nawet stojąc u progu totalnej zagłady, ludzi interesują tylko walka o wpływy i zyski. Ci, którzy przeżyli wielką katastrofę nie wyciągnęli z niej żadnych wniosków... Istoty ludzkie były i nadal pozostają w swoich wnętrznach krwiożerczymi, prymitywnymi bestiami. Szczególnie widać to w zestawieniu z postępowaniem innych gatunków które pojawiają się w opowieści. Mianowicie zmutowanych (lub zchybrydyzowanych) owadokobiet, stworzonych w laboratiorium profesora Barnaby, telepatycznych termitów, a także profetycznych, wielkich modliszek. Są one znacznie mądrzejsze od ludzi w swoim dażęniu do pokoju, do przetrwania i mylśeniu o przeszłości. Można to zinterpetować tak, że nowe, zmutowane, pochądzoące od owadów inteligentne istoty, okazują się znacznie bardziej ludzkie od samych "potomków małp". Niestety wszystkie te nowe gatunki, nawet mimo ukazywanej miejscami drapieżności, są nadal bezradne wobec ludzkiej przemocy... Człowiek pozostaje najbardziej krwiożerczą i bezmyślną istotą inteligentną na planecie.

Omawiane tutaj wydanie zbiorcze zawiera pięć z dziesięciu istniejących tomów serii i oparte jest na oryginalnej edycji przygotowanej przez francuskie Glenat. Piąty tom ma otwarte zakonczenie. Większość bohaterów umiera a świat się zmienia. I tak na prawdę - tak właśnie powinno pozostać. Kolejne tomy, które również miałem okazję czytać, to już zupełnie inna historia. Inny styl graficzny, narracja. Główni bohaterowie powracają tam co prawda jako elementy snu, omamów, ale opowieść jest doprawdy kiczowata, żeby nie powiedzieć "szmirowata" i zupełnie brak jej siły wyrazu, przesłania, stylu graficznego, czy po prostu - klimatu - poprzednich części. Krótko mówiąc, druga połowa serii jest (w moejej prywatnej ocenie rzecz jasna) po prostu nic nie warta i szkoda czasu na jej czytanie. Mamy tu bowiem grupę ludzi powracających z otchłani kosmosu po iluśtam tysiącach lat. Wkrótce po przybyciu w pobliże starej, zniszczonej Ziemi w życie ich samych, pokładowych robotów i zwierzęcych maskotek przywiezionych przez ludzi z głębi kosmosu, wkradają się dziwne wizje, w postaci ducha złowróżbnego diuka Malika, który zaczyna szerzyć zniszczenie. Bełkotliwa historia ponownie, w ramach swoistego dance macabre, ożywia - w obrębie wizji, czy też snów - starych bohaterów, jak Jerome, Violhaine, Barnaba, Nicolas czy Myszka i wreszcie sam główny adwersarz - Diuk Malik. W koszmarnych wizjach, w które starzy bohaterowie wciągają też i załogę gwiazdolotu walczą oni znów z Malikiem o dominację i ocalenia Ziemi. Natomiast, jak zostało to już przedstwione wcześniej, ta cześć historii to zwykła "chała", odcinanie kuponów od pierwszych tomów bez ciekawych pomysłów na prowadzenie i sfinalizowanie opowieści... Tak więc trudno jednocześnie ocenić tę serię jako całość. Z jednej strony wizja, szczególnie w pierwszych tomach, wręcz szokuje swoją brutalnością a także oryginalnością i stylem graficznym. Z drugiej jednak tomy 6-10 psują niemal wszystko. Warto więc zostać przy "pierwszym sezonie" tj. tomach 1-5 i na tym poprzestać. Tom piąty kończy się wspomnianym już, pewnego rodzaju cliff hangerem i lepiej by było dla tej serii, gdyby tak pozostało...