Freemasons - Shakedown
3
Okazja
do napisania tego tekstu jest szczególna (a do tego także
podwójna). Pierwsza rzecz to fakt, że po pięciu latach (dokładnie
rzecz biorąc pierwszego września 2014r.) światło dzienne ujrzał
właśnie kolejny album studyjny Freemasons - jednego z
najwybitniejszych, w mojej ocenie, klubowych projektów studyjnych w
historii muzyki house! Drugą okazją o której była mowa wyżej jest fakt, że album ukazuje
się w dziesiątą rocznicę powołania do życia tego duetu
muzycznego, tworzonego od początku przez dwóch członków-producentów: Russella
Small'a i Jamesa Wiltshire'a.
Wydawnictwo to nazywa się, podobnie (można by rzec „tradycyjnie”)
jak poprzednie longplay'e studyjne „Masonów” - „Shakedown”. Album opatrzony jest także kolejnym numerkiem „seryjnym” - 3. Tytułowe „Shakedown” to słowo o wielu znaczeniach w języku angielskim, z
których najodpowiedniejszym tłumaczeniem w tym konkretnym
kontekście jest chyba „gwałtowna, radykalna zmiana”. I to ma
jak najbardziej potwierdzenie w tym co album zawiera – dużą
porcję świetnie zaaranżowanej muzyki klubowej, która (po raz
kolejny) ma szansę pozytywnie zamieszać na różnych listach
przebojów w najbliższych miesiącach, a więc przejdźmy do
konkretów...
James Wiltshire i Russell Small. Zdjęcie ze strony http://thelowdownunder.com/ |
Zapowiedzią
powrotu Freemasons z nowym materiałem był singiel promocyjny
Phoenix rising, opublikowany pierwszego lutego 2014r.
na ich kanale, w serwisie Youtube. Właściwie ten tandem producencki w
ostatnich latach był zawsze w jakiś sposób obecny na rynku
muzycznym, tworząc liczne remiksy do utworów różnych artystów.
Jednak, jak to już częściowo zostało powiedziane w poprzednim
akapicie, tak naprawdę ich autorski materiał nie ujrzał światła
dziennego od około pięciu lat... Album Shakedown 3 składa
się (jak to nawet sugeruje sama nazwa) aż z trzech CD, wypełnionych
po brzegi remiksami i oryginalnymi utworami duetu Small
i Wiltshire. Poszczególne krążki są opatrzone podtytułami:
Poolside, Night oraz Unmixed. Dwa pierwsze zawierają remiksy utworów powstałych wspólnie z
innymi artystami, natomiast ostatni to „czyste” brzmienie
Freemasons. Album po raz kolejny, tak jak i poprzednie, został
opublikowany przez Loaded records.
Nie
wszystkie kompozycje są może „skazane” na zostanie hitami. Jednak
całości słucha się naprawdę dobrze. W mojej ocenie najciekawsze utwory z tego albumu to: John
Newman – "Cheating (Freenasons club mix)", Freemasons feat.
Randy Chapsaw – "Walk the mile" oraz
Freemasons – "Bring it back". Czy mam rację i te właśnie "tracki" trafią wkrótce na listy przebojów – oczywiście niedaleka przyszłość pozwoli na zweryfikowanie tego.
Tak naprawdę ciężko jest wskazać na tym albumie jakiś konkretny utwór, który
byłby jakoś źle czy nieciekawie zaaranżowany. Mnie osobiście
trochę mniej podobają się te spokojniejsze, mniej dynamiczne jak na przykład Pegasus ft Judie Tzuke
- "I Feel Paradise" czy
Pegasus ft
Katherine Ellis - "Cold Light Of Day", ale może to być tylko kwestia osobistych preferencji.
W ramach omawianego albumu powracają też wokale dobrze znane z
wcześniejszych produkcji „Masonów”. Przede wszystkim Amanda
Wilson (z którą Freemasons
nagrali swoje dwa pierwsze hitowe single: "Love on my
mind" oraz "Watchin'")
a także Bayley Tzuke (która wcześniej współpracowała z duetem z Brighton przy utworze "Uninvited").
Nie brak tu też jednak nowych wokalistów jak na przykład Emma
Rohan, Levana Wolf czy Joel Edwards. W albumie
pojawia się też kolejne, mniej znane „alter ego” Freemasons –
Pegasus. Ku mojemu zaskoczeniu i trochę smutkowi Shakedown 3 nie
zawiera niestety wspomnianego wcześniej promocyjnego utworu Pegasus
- "Pegasus Rising".
Jeśli
chodzi o samą stronę muzyczną tego longplay'a, czyli brzmienie i
aranżację, to utwory Freemasons z poprzednich krążków
(szczególnie te najwcześniejsze) czerpały wiele z funky-disco z
końca lat 70. Na najnowszym albumie te wpływy nie są już tak
dostrzegalne. Słychać za to, że ich styl się trochę zmienił,
ewoluował od czasu „Shakedown 2”, unowocześnił się. Zresztą
mówią o tym w wywiadach sami artyści. Jako „starzy wyjadacze”
wiedzą przecież dobrze, że branża nie stoi w miejscu, zmieniają
się brzmienia, które są aktualnie „na fali”, sposób aranżacji
utworów itd. Jednak sądząc po tym, co zawiera Shakedown 3,
mistrzowie aranżacji z Brighton świetnie poradzili sobie z
realizacją swoich nowych utworów, aby po raz kolejny brzmiały
nowocześnie i przebojowo. Ich aranżacje nie straciły w mojej ocenie nic
ze swojego profesjonalizmu w podejściu do tematu. Nie bez powodu
przecież Small i Wiltshire
uznawani są za guru w
dziedzinie muzyki klubowej. Oprócz nowych utworów, które zawiera Shakedown 3, ciekawe są też miksy kilku starych, znanych już
wcześniej piosenek, jak na przykład "Rain down love 2014" (z wokalem Siedah Garret) czy "Uninvited 2014" (gdzie z kolei śpiewa Bailey Tzuke).
Rzadko
spotykane jest aby album składał się aż z tylu krążków
jednocześnie, jednak, jak stwierdził Russel Small: „Napisaliśmy i
nagraliśmy tak dużo nowego materiału, że starczyło by nam na
przynajmniej kilka albumów. Dlatego właśnie zdecydowaliśmy, że
nasz album Shakedown 3 powinien być trzy częściowym CD –
częściowo zmiksowanym, częściowo dedykowanym współpracy z
artystami i częściowo będący połączeniem obu tych światów”.
Przytoczony powyżej cytat został zaczerpnięty z
profilu Facebook'owego Freemasons. Podsumowując: duet muzyczny z
Brighton zdecydowanie nie odcina kuponów od dawnej popularności
lecz, po raz kolejny, pokazuje klasę, wydając album zawierający
nadspodziewanie dużo świetnie zmiksowanego, nowego materiału! Dla
mnie osobiście „Shakedown 3” to klubowy album tego roku. W mojej
ocenie właściwie już teraz przeszedł on do historii muzyki house
i niewątpliwie odciśnie swoje pozytywne piętno na całej branży, jeśli chodzi o kierunki aranżacji nowych utworów. Natomiast
przeciętnemu słuchaczowi dostarczy wiele „kawałków”, które
są potencjalnymi floorfiller'ami i mają duże zadatki by stać
się kolejnymi klasykami muzyki house.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz