czwartek, 4 września 2014

Freemasons - Shakedown 3


    Okazja do napisania tego tekstu jest szczególna (a do tego także podwójna). Pierwsza rzecz to fakt, że po pięciu latach (dokładnie rzecz biorąc pierwszego września 2014r.) światło dzienne ujrzał właśnie kolejny album studyjny Freemasons - jednego z najwybitniejszych, w mojej ocenie, klubowych projektów studyjnych w historii muzyki house! Drugą okazją o której była mowa wyżej jest fakt, że album ukazuje się w dziesiątą rocznicę powołania do życia tego duetu muzycznego, tworzonego od początku przez dwóch członków-producentów: Russella Small'a i Jamesa Wiltshire'a. Wydawnictwo to nazywa się, podobnie (można by rzec „tradycyjnie”) jak poprzednie longplay'e studyjne „Masonów” - „Shakedown”. Album opatrzony jest także kolejnym numerkiem „seryjnym” - 3. Tytułowe „Shakedown” to słowo o wielu znaczeniach w języku angielskim, z których najodpowiedniejszym tłumaczeniem w tym konkretnym kontekście jest chyba „gwałtowna, radykalna zmiana”. I to ma jak najbardziej potwierdzenie w tym co album zawiera – dużą porcję świetnie zaaranżowanej muzyki klubowej, która (po raz kolejny) ma szansę pozytywnie zamieszać na różnych listach przebojów w najbliższych miesiącach, a więc przejdźmy do konkretów...


James Wiltshire i Russell Small. Zdjęcie ze strony http://thelowdownunder.com/

    Zapowiedzią powrotu Freemasons z nowym materiałem był singiel promocyjny Phoenix rising, opublikowany pierwszego lutego 2014r. na ich kanale, w serwisie Youtube. Właściwie ten tandem producencki w ostatnich latach był zawsze w jakiś sposób obecny na rynku muzycznym, tworząc liczne remiksy do utworów różnych artystów. Jednak, jak to już częściowo zostało powiedziane w poprzednim akapicie, tak naprawdę ich autorski materiał nie ujrzał światła dziennego od około pięciu lat... Album Shakedown 3 składa się (jak to nawet sugeruje sama nazwa) aż z trzech CD, wypełnionych po brzegi remiksami i oryginalnymi utworami duetu Small i Wiltshire. Poszczególne krążki są opatrzone podtytułami: Poolside, Night oraz Unmixed. Dwa pierwsze zawierają remiksy utworów powstałych wspólnie z innymi artystami, natomiast ostatni to „czyste” brzmienie Freemasons. Album po raz kolejny, tak jak i poprzednie, został opublikowany przez Loaded records.



    Nie wszystkie kompozycje są może „skazane” na zostanie hitami. Jednak całości słucha się naprawdę dobrze. W mojej ocenie najciekawsze utwory z tego albumu to: John Newman – "Cheating (Freenasons club mix)", Freemasons feat. Randy Chapsaw – "Walk the mile" oraz Freemasons – "Bring it back". Czy mam rację i te właśnie "tracki" trafią wkrótce na listy przebojów – oczywiście niedaleka przyszłość pozwoli na zweryfikowanie tego. Tak naprawdę ciężko jest wskazać na tym albumie jakiś konkretny utwór, który byłby jakoś źle czy nieciekawie zaaranżowany. Mnie osobiście trochę mniej podobają się te spokojniejsze, mniej dynamiczne jak na przykład Pegasus ft Judie Tzuke - "I Feel Paradise" czy Pegasus ft Katherine Ellis - "Cold Light Of Day", ale może to być tylko kwestia osobistych preferencji. W ramach omawianego albumu powracają też wokale dobrze znane z wcześniejszych produkcji „Masonów”. Przede wszystkim Amanda Wilson (z którą Freemasons nagrali swoje dwa pierwsze hitowe single: "Love on my mind" oraz "Watchin'") a także Bayley Tzuke (która wcześniej współpracowała z duetem z Brighton przy utworze "Uninvited"). Nie brak tu też jednak nowych wokalistów jak na przykład Emma Rohan, Levana Wolf czy Joel Edwards. W albumie pojawia się też kolejne, mniej znane „alter ego” Freemasons – Pegasus. Ku mojemu zaskoczeniu i trochę smutkowi Shakedown 3 nie zawiera niestety wspomnianego wcześniej promocyjnego utworu Pegasus - "Pegasus Rising".




    Jeśli chodzi o samą stronę muzyczną tego longplay'a, czyli brzmienie i aranżację, to utwory Freemasons z poprzednich krążków (szczególnie te najwcześniejsze) czerpały wiele z funky-disco z końca lat 70. Na najnowszym albumie te wpływy nie są już tak dostrzegalne. Słychać za to, że ich styl się trochę zmienił, ewoluował od czasu „Shakedown 2”, unowocześnił się. Zresztą mówią o tym w wywiadach sami artyści. Jako „starzy wyjadacze” wiedzą przecież dobrze, że branża nie stoi w miejscu, zmieniają się brzmienia, które są aktualnie „na fali”, sposób aranżacji utworów itd. Jednak sądząc po tym, co zawiera Shakedown 3, mistrzowie aranżacji z Brighton świetnie poradzili sobie z realizacją swoich nowych utworów, aby po raz kolejny brzmiały nowocześnie i przebojowo. Ich aranżacje nie straciły w mojej ocenie nic ze swojego profesjonalizmu w podejściu do tematu. Nie bez powodu przecież Small i Wiltshire uznawani są za guru w dziedzinie muzyki klubowej. Oprócz nowych utworów, które zawiera Shakedown 3, ciekawe są też miksy kilku starych, znanych już wcześniej piosenek, jak na przykład "Rain down love 2014" (z wokalem Siedah Garret) czy "Uninvited 2014" (gdzie z kolei śpiewa Bailey Tzuke).


   


    Rzadko spotykane jest aby album składał się aż z tylu krążków jednocześnie, jednak, jak stwierdził Russel Small: „Napisaliśmy i nagraliśmy tak dużo nowego materiału, że starczyło by nam na przynajmniej kilka albumów. Dlatego właśnie zdecydowaliśmy, że nasz album Shakedown 3 powinien być trzy częściowym CD – częściowo zmiksowanym, częściowo dedykowanym współpracy z artystami i częściowo będący połączeniem obu tych światów”. Przytoczony powyżej cytat został zaczerpnięty z profilu Facebook'owego Freemasons. Podsumowując: duet muzyczny z Brighton zdecydowanie nie odcina kuponów od dawnej popularności lecz, po raz kolejny, pokazuje klasę, wydając album zawierający nadspodziewanie dużo świetnie zmiksowanego, nowego materiału! Dla mnie osobiście „Shakedown 3” to klubowy album tego roku. W mojej ocenie właściwie już teraz przeszedł on do historii muzyki house i niewątpliwie odciśnie swoje pozytywne piętno na całej branży, jeśli chodzi o kierunki aranżacji nowych utworów. Natomiast przeciętnemu słuchaczowi dostarczy wiele „kawałków”, które są potencjalnymi floorfiller'ami i mają duże zadatki by stać się kolejnymi klasykami muzyki house.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz