sobota, 25 października 2014

Funky Koval - Bez oddechu. Recenzja dźwiękowej adaptacji od studia Sound Tropez.

    Jakiś czas temu dowiedziałem się, z Internetu rzecz jasna, że po udanych akcjach promocyjnych z grami komputerowymi w bardzo korzystnych cenach, w najpopularniejszym dyskoncie spożywczym w Polsce, Biedronce, przyszedł czas na limitowaną sprzedaż dźwiękowych adaptacji najsłynniejszych polskich komiksów, zrealizowanych przez warszawskie studio Sound Tropez. Przyznaję, temat nie dawał mi o sobie zapomnieć przez parę dni (chociaż się przed tym broniłem) lecz w końcu, przy kolejnych rutynowych zakupach w „Biedro”, wiedziony głównie ciekawością, nabyłem dźwiękową adaptację albumu „Bez oddechu” o przygodach Funky'ego Kovala. Jednym z decydujących czynników była też promocyjna, naprawdę korzystna cena oferowanych multimediów (19,99 PLN). Pomyślałem, że oszczędzę 10 PLN na samym produkcie, a także kolejne kilka, a może nawet kilkanaście, w kwestii kosztów ewentualnej przesyłki. Poza tym nie musiałem czekać, towar miałem przecież od razu w ręku... Tak więc wróciłem do domu, wrzuciłem płytkę do napędu komputera, i oto recenzja.

Okładka recenzowanej tutaj adaptacji dźwiękowej ze studia Sound Tropez.

    Ogólnie mówiąc, to co dostajemy do ręki to ładna rzecz, szczególnie kompaktowe pudełko, z ciekawą, choć nieco minimalistyczną, oprawą graficzną zarówno na zewnątrz jak i wewnątrz. Cieszy też kupon zniżkowy (20%) na zakupy w sklepie internetowym Sound Tropez oraz kod na pobranie cyfrowej wersji słuchowiska (jeśli sobie tego życzymy). Szkoda tylko, że przeciwnie niż w przypadku dźwiękowej adaptacji Thorgala, gdzie Grzegorz Rosiński namalował zupełnie nowy obrazek, który został potem umieszczony na okładce dźwiękowej adaptacji jego komiksu, tutaj nie udało się tego dokonać. Bogusław Polch, nie chciał, bądź nie mógł (pytanie czy w ogóle został o to poproszony?) stworzyć nowej grafiki, która niewątpliwie jeszcze bardziej uatrakcyjniłaby ten produkt. 




    Fabuła dźwiękowej adaptacji przygód jednego z najsłynniejszych polskich bohaterów komiksowych jest bardzo zbieżna z tym, co czytelnik może znać z papierowej wersji albumu „Bez oddechu”. Nie jest to jednak adaptacja jeden do jednego. Już na wstępie pojawia się bowiem zupełnie nowa scena i postacie, które nadają kontekst całemu słuchowisku. Wspominane nowe osoby to mężczyzna i kobieta (śledczy Jones i pani Prokurator Preston) z którymi Koval rozmawia, a może raczej zeznaje, retrospektywnie przedstawiając im swoją historię. Dopiero po zawiązaniu w ten sposób akcji zapoznajemy się z poszczególnymi epizodami przygód naszego bohatera, tak jak to miało miejsce w komiksie. I tak pierwszym wątkiem jest oczywiście zaangażowanie Funky'ego przez wysokiego stopniem oficera policji, niejakiego Lensky'ego, do ochrony przesyłki na kosmicznym transportowcu SNAOK. Potem mamy aferę z temporystami, podczas wyborów Miss Universum, w wyniku której Funky poznaje Lilly Rye. Następnie sprawę z Aferą Zodiakalną a zaraz potem wyprawę asów agencji Universe (Koval, Lear, Barley) na Denebolę i zainscenizowany tam na prędce konflikt zbrojny na skalę planetarną, z udziałem generała Gretza, super mordercy Rhotaxa i zastępu innych podejrzanych indywiduów, będących na usługach wrogiej agencji, Stellar Fox. Wkrótce dzielni pracownicy agencji Universe i ich sojusznicy, w tym także Droll Yarps Dritt Adr Atta, muszą wraz z niespodziewanie przybyłym komandorem Dupree i jego ludźmi pospiesznie zorganizować ewakuację planety. Jednak na tym wątku, przeciwnie niż w przypadku komiksu, nie kończy się cyfrowa adaptacja. Końcowym "akordem" jest tu bowiem kolejna rozmowa Kovala ze śledczymi, która tak na prawdę zapowiada kontynuację adaptacji dźwiękowej. Warto też wspomnieć, że Afera Zodiakalna została tylko streszczona w ramach omawianego słuchowiska, w formie monologu głównego bohatera a szkoda. Brakuje też długiej i wnoszącej wiele do kontekstu wydarzeń na DB4 rozmowy naczelnika agencji Universe, Josepha Perrisa, z senatorem Boberem.


A tutaj, jako ciekawostka, okładka do czechosłowackiego wydania przygód Kovala, z 1990r. Wygląda na to, że była ona bezpośrednią inspiracją dla oprawy graficznej słuchowiska wyprodukowanego przez Sound Tropez.

    Ponieważ jest to adaptacja dźwiękowa, zdecydowanie wypadałoby napisać chociaż kilka słów o realizacji technicznej przedsięwzięcia. Zacznijmy od tego, że jakoś nie pasują mi głosy Funky'ego Kovala i Paula Barleya, ale może to kwestia gustu, nie wiem. Co do pierwszego z bohaterów, moim zdaniem Eryk Lubos brzmi w tej roli trochę jak młody cwaniaczek z osiedla a nie doświadczony żołnierz z elitarnej jednostki A.S.F (Air Star Force, czyli w wolnym tłumaczeniu Sił Powietrzno-Gwiezdnych). Paul Barley (którego głosem jest Zbigniew Konopka) ma z kolei głos starego, nieco zniedołężniałego mężczyzny a tymczasem w oryginale bohater ten był osobą bardzo energiczną, facetem w sile wieku, i uprawiał sztuki walki. Kolejna sprawa to głos Brendy Lear. Owszem, Anna Dereszowska bardzo dobrze sprawdza się w roli głosu seksownej i inteligentnej kobiety, sęk w tym, że jej głos jest  jak dla mnie zbyt charakterystyczny, co nie zostawia miejsca dla wyobraźni. Po prostu, kiedy słyszę wypowiadane przez nią kwestie, od razu widzę Annę Dereszowską a nie Brendę Lear. Co ciekawe Maria Seweryn, która jest przecież także znana, a w omawianej adaptacji dźwiękowej wciela się w rolę pani Prokurator Preston, zupełnie nie wywołuje podobnego efektu, można by rzec – jest neutralna w swojej dźwiękowej kreacji. 

    Bardzo ciekawiło mnie też jak zostanie dobrany do słuchowiska głos Drolla, dziwacznie wyglądającego, małego, lecz jednocześnie niezwykle inteligentnego i niebezpiecznego przedstawiciela obcej, kosmicznej rasy? W mojej ocenie autorzy adaptacji poradzili sobie z tym zadaniem całkiem dobrze. Jest to trochę skrzekliwy, nie brzmiący jak ludzki głos. W zasadzie właśnie czegoś takiego się spodziewałem. Podsumowując kwestię „voice talent'ów” (jak określa się po angielsku aktorów podkładających głosy postaci) zebrane powyżej uwagi, to oczywiście rzecz jak najbardziej subiektywna i inni słuchacze mogą odbierać to zupełnie inaczej. Jest jeszcze jedna kwestia, związana z warstwą dźwiękową tej adaptacji a mianowicie temat muzyki i efektów dźwiękowych, okraszających słuchowisko. W sumie do wszelkiego rodzaju obrazujących odgłosów nie mam właściwie zastrzeżeń, jednak zastanawiam się trochę nad kwestią muzyki stworzonej przez Audio River. Z jednej strony te syntetyczne, elektroniczne dźwięki dobrze komponują się z klimatem SF, w którym osadzona jest opowieść, jednak osobiście „uszami wyobraźni” słyszałbym tam raczej coś podobnego do tworzonej na analogowych syntezatorach muzyki Marka Bilińskiego lub J.M. Jarre'a. Lecz, ponownie, jest to prawdopodobnie tylko kwestia gustu i inny słuchacz może zupełnie inaczej odebrać warstwę muzyczną tej adaptacji.

Tutaj zaś okładka do pierwszego kolorowego wydania "Bez oddechu" w języku polskim, opublikowanego w "odłamie" magazynu "Fantastyka" - Komiks (1987 r.). Wcześniej opowieść ukazywała się w "magazynie-matce" w wersji czarno białej i w odcinkach (w latach 1982-83). Wydaje mi się, że zamieszczona wyżej czechosłowacka okładka powstała z kolej na bazie tego właśnie pierwowzoru.

    Pomimo wcześniejszego rozgłosu i chyba także sukcesu komercyjnego, jakie przyniosły studiu Sound Tropez dźwiękowe adaptacje komiksów z serii „Walking death” a także „Thorgal” nadal ciężko mi ocenić sam pomysł tworzenia takiej dźwiękowej adaptacji. Z jednej strony, tak jak opisują swój produkt sami twórcy: „Za sprawą słuchowiska, obrazy zaszczepione w pamięci wszystkich miłośników fantastyki mogą ożyć ponownie, tym razem w wyobraźni napędzanej dźwiękiem” - niewątpliwie jest to prawda. Z drugiej jednak dla mnie osobiście komiks pozostaje medium przede wszystkim wizualnym i taka adaptacja wydaje mi się czymś nienaturalnym. Ciekawie jest tego posłuchać jednak nie jest to pełen substytut, który mógłby zastąpić oryginał. Ciekawą kwestią jest też to, jak odbierałaby to słuchowisko osoba w ogóle nie znająca oryginału? Sądzę, że takiego słuchacza dźwiękowa adaptacja jest w stanie zachęcić do zapoznania się z pierwowzorem. Można powiedzieć, że poprzez słuchowisko opowieść nabrała nowego wymiaru (Koval przemówił), jednak zatraciła też trochę z cech oryginału, na przykład nawiązania polityczne. Niestety, w formie medialnej jaką jest słuchowisko, raczej niemożliwe było zawarcie wielu nawiązań do sytuacji politycznej w PRL, które zawierał w warstwie graficznej komiks. 

    Zapewne za jakiś czas Sound Tropez (jak sugeruje zresztą końcówka omawianego słuchowiska) pokusi się o realizację w tej samej formie kolejnych części przygód Kovala. Mam wrażenie, że realizacja dźwiękowa następnego tomu "Sam przeciw wszystkim", może być znacznie bardziej skomplikowana. Album zawiera bowiem natłok różnorakich wydarzeń, miejsc i postaci znacznie gęściej "upakowanych" na stronach komiksu niż w przypadku pierwszego tomu. Myślę, że w porównaniu do tego, realizacja dźwiękowa trzeciej części "Wbrew sobie", może być już natomiast dużo łatwiejsza. Najbardziej jednak w sumie interesuje mnie, jak uda im się zrealizować ostatnią część cyklu "Wrogie przejęcie", którą ciężko się czyta, bo jest chaotyczna i niespójna fabularnie. Podsumowując, to odnośnie omawianej tutaj adaptacji "Bez oddechu" w mojej ocenie jest to produkcja ciekawa i warta poświęconego na nią czasu. Więc jeśli kolejne tomy opowieści o przygodach Funky'ego Kovala zostaną zrealizowane w tej samej formie to na pewno, chociażby z ciekawości, będę się chciał z nimi zapoznać. Ja osobiście odbieram to słuchowisko jako ciekawostkę, pewnego rodzaju gratkę kolekcjonerską, która zdecydowanie cieszy.

P.S. Jedna, choć przyznaję mała, rzecz wydaje mi się błędnie zinterpretowana przez twórców słuchowiska. Chodzi mi mianowicie o nazwy kodowe baz na Deneboli np. tej, w której rezydowali przeprowadzający eksperymenty z super bronię naukowcy Toth i Conti. Otóż w adaptacji Sound Tropez, ich baza ma kod „Delta 2” a tymczasem w mojej ocenie powinno być „A 2”. Dlaczego? Otóż, Bogusław Polch umieszczał często w swoich pracach literę „A” wystylizowaną na znak trójkąta „delta”, jak chociażby w komiksach o przygodach Ais i innych przybyszów z planety Des i tak samo było z liternictwem w komiksach o przygodach Funky'ego Kovala. Może to tylko nieistotny szczegół ale ja, jako zagorzały fan uważam to za błąd merytoryczny :)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz