poniedziałek, 24 grudnia 2018

Egmont vs Scream - porównanie wydań Świata Edeny

    Czym odznacza się dzieło wybitne? W mojej ocenie między innymi tym, że wraca się do niego wiele razy z równą przyjemnością, odnajdując nowe szczegóły, wątki, interpretacje. Takim dziełem, dla mnie osobiście (ale myślę, że nie tylko), jest podzielona na sześć albumów (i kilka opowieści pobocznych) historia Stela i Atany, dwójki bohaterów eksplorujących tajemnice fantastycznej rajskiej (przynajmniej z pozoru) planet - Edeny. W opowieści pojawiają się m.in. wątki skłaniające do przemyśleń jak technologia zmienia nas samych, nasze ciała, jak spożywanie syntetycznego pożywienia może nas odmienić? Jak w kontakcie z naturą człowiekiem może odnaleźć swoją tożsamość a także czuć się lepiej, żyć zdrowiej? Inna sprawa to warstwa graficzna, która niezwykle cieszy oko zarówno kreską, designami, paletą barw. Jednak obydwie te kwestie, zarówno merytoryczna jak i wizualna, choć stanowią meritum dzieła, nie będą clue poniższego tekstu. Powstał on bowiem aby porównać stricte techniczne aspekty dwóch różnych wydań tej samej opowieści które pojawiły się na polskim rynku wydawniczym w odstępie ponad dekady.

    Tak więc kilka miesięcy temu (a dokładnie we wrześniu 2018r.) ukazało się na polskim rynku wydawniczym kolejne, a tak na prawdę drugie, zbiorcze wydanie "Świata Edeny", tym razem od wydawnictwa Scream Comics. Okazja ta stała się dla mnie osobiście pretekstem do zakupienia nowego albumu a także, a może przede wszystkim, porównania go ze starszym dwu-albumowym odpowiednikiem, od wydawnictwa Egmont, sprzed jedenastu lat (starsze, "egmontowskie" wydanie pochodzi bowiem z 2007r.). Tak więc, przechodząc bez zbędnej zwłoki do porównań obydwu wydań - oto lista głównych cech którymi się one różnią:

- Okładki i format. Otóż okładka z wydania Scream 2018 - wygląda zdecydowanie lepiej, niż "obrazki w ramkach" z wydania Egmontu, to widać już na pierwszy rzut oka. Ponadto aktualne, "scremowe" wydanie ma nieco mniejszy format (co widać na poniższym zdjęciu). 


- Podobnie jak samo "opakowanie" zmianie uległy też okładki poszczególnych tomów - w nowym wydaniu wypada to zdecydowanie lepiej, ładnie zaaranżowane dwustronicowe kompozycje, zamiast jakiegoś tam obrazka w ramce jak to miało miejsce przy wydaniu "egmontowskim".



- Inna przedmowa. Ta z wydania Egmontu została napisana przez Jeana Annestaya. Natomiast ta z wydania Scream ujrzała światło dzienne już po śmierci Moebiusa (gdyż mowa jest o tym w samym tekście) przez Bonoit Moucharta. Także umiejscowienie przemowy wewnątrz albumu/ów jest inne. W wydaniu Egmontu znajduje się ona na końcu pierwszego tomu natomiast w wydaniu Scream na początku. Co ciekawe, większość użytych obrazków wykorzystanych przy ilustrowaniu tych tekstów pokrywa się miedzy wydaniami, natomiast sama warstwa merytoryczna jest nieco odmienna. Tekst Annestaya zawiera co prawda akapity dotyczące genezy serii, jednak skupia się bardziej na poruszanych w niej tematach jak np. logika marzenia sennego, porządkowaniu chronologii zdarzeń występujących w opowieści czy analizie techniki tworzenia zastosowanej przez Moebiusa (linge claire) i jej znaczenia dla wydźwięku opowieści. Przemowa Annestaya jest też podzielona na wyraźne akapity/rozdziały. Natomiast tekst Moucharta skupia się w moim odczuciu bardziej na osobie samego Moebiusa, jego inspiracjach, drodze do stworzenia opowieści i ewolucji wizji świata Edeny w głowie Girauda na przestrzeni lat. Warto bowiem pamiętać, że pierwszy i ostatnio album z cyklu o Edenie dzieli niemal 20 lat. Pierwszy z nich, "Na kuli bilardowej", wtedy jeszcze pod tytułem "Sur l'étoile" (Na gwieździe) ukazał się w 1983r., ostatni zaś "SoA" (trzymając się nomenklatury nazewniczej Egmontu) w 2001r.

Na górze przedmowa z wersji Scream, na dole z wydania Egmontu.

- Lepsza jakość techniczna, szczególnie oddanie kolorów. Tutaj, zdecydowałem się nie dodawać kolejnego obrazka, myślę, że jest ich i tak wystarczająco w tym tekście. Okazuje się, że jedenaście lat na rynku poligraficznym to cała epoka. Wydanie Scream zdecydowanie przewyższa poprzednika pod względem jakości papieru, druku, wspomnianego odwzorowania kolorów a także samego składu technicznego albumu opuszczającego drukarnię (nowe wydanie jest jakby solidniejsze).

- Czerwona zakładka w nowszym, "screamowym" wydaniu. Niby mały szczegół, ale jednak nadaje znamion ekskluzywności. No i ma piękny, intensywny kolor który pasuje szczególnie do niektórych stronic i kadrów, jak obrazuje to poniższe zdjęcie.


- Niebieskie brzegi - to także taki smaczek, który edycji wydawnictwa Scream nadaje "posmaku" ekskluzywności a jednocześnie błękitny kolor który został wybrany dobrze pasuje do palety barw całego wydania.



- Zaskakujący jest też rozmiar albumu, który jest mniejszy od wydania egmontowskiego ale też odstaje od formatów, w jakich zazwyczaj są dostarczane albumy Scream comics. Ciekawe z czego to wynika? Inny standard dostarczonych materiałów poligraficznych? Poniżej przedstawiam zestawienie obydwu wydań "grzbiet w grzbiet" a poniżej "Edenę"  kontra "Incal" - ten ostatni w standardowym dla Scream formacie (jak widać znacząco większym).




Zdjęcie dobrze tego nie oddaje ale w rzeczywistości przedstawione wydanie Incala wygląda jak wielki girmoir w zestawieniu ze 'Światem Edeny' który wydaje się być wydaniem niemal kieszonkowym.

- Album od Scream jest też ciut cieńszy niż wydanie "egmontowskie" - pamiętajmy o tym, że w jedno-albumowym wydaniu "odpadły" dwie strony okładek, tj. tył pierwszego tomu i front drugiego,  co przełożyło się na wspomnianą (mniejszą) grubość wydania Scream.



- "Sra" mowa tutaj o tytule ostatniego z sześciu tomów opowieści o Edenie - brzmi to po polsku po prostu źle, kojarząc się jednoznacznie z wulgarnym określeniem defekacji... Tym bardziej, że nie jest to prawidłowo przetłumaczone. Oryginalny, francuski tytuł (przy jakim zdecydował się zostać Scream w swoim wydaniu) rozwija się bowiem do słów "Stel Retrouve Atana", co faktycznie przekłada się na skrót S.R.A i oznacza "Stel odnajduje Atanę". Kluczem jest tutaj słowo "retrouve" - "odnajduje". Bowiem polskiemu "ratuje" z wydania Scream, odpowiada raczej francuskie "sauve".  Tak więc w polskim przekładzie tytuł albumu zdecydowanie powinien brzmieć "S.O.A". I tak właśnie zostało to zinterpretowane w wydaniu Egmontu z 2007r. Niestety nie stało się analogicznie z nowym wydaniem od Scream comics. Moim zdaniem jest to rażący błąd rzeczowy.

Wersja "Sra" z wydania Scream 2018r. i wersja "Soa" z wydania Egmontu 2007r.


- Nie nabyłem wydania kolekcjonerskiego (choć zamierzałem) a stało się to przez przypadek, po prostu pojawiło się on w mojej księgarni kilka dni później niż wersja "podstawowa", którą już zamówiłem, nie wiedząc czy "kolekcjonerka" w ogóle pojawi się w asortymencie. Stwierdziłem, że jednak nie ma sensu posiadać aż trzech różnych wydań tej samej opowieści - choć może kiedyś będę tego żałował, jeśli nakłady się wyczerpią (zapewne już wkrótce), i za kilka lat wydanie kolekcjonerskie osiągnie zawrotne sumy na aukcjach. Z drugiej strony jak pokazuje praktyka - ekskluzywne albumy komiksowe nie wydają mi się zbyt dobrą lokatą kapitału, jeśli ktoś planuje późniejszą monetyzację. Owszem, ludzie wystawiają takie rzeczy po cenach osiągających kilkaset złotych, ale patrząc po zainteresowaniu aukcjami to jest ono potem niewielkie. Może wynika to z zasobności portfeli potencjalnych nabywców a może, po prostu, z pewnej niszowości komiksowego hobby w Polsce - ciężko jest mi to jednoznacznie ocenić.

    W każdym razie owszem, uważam, że pleksiglasowe etui z niebieskimi napisami prezentuje się wręcz wyśmienicie i świetnie nadaje się do efektownej prezentacji albumu, jednakże jest to taka kolekcjonerska wisienka na torcie raczej nic w stylu "must have" (choć zapewne niektórzy kolekcjonerzy nie zgodzę się ze mną w tym temacie).

Zdjęcie ze strony wydawnictwa Scream, przedstawiające wydanie kolekcjonerskie "Świata Edeny" w omawianym przezroczystym etui.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz